7 lipca 2018

Miło było do czasu, czyli eklektycznie na Paranormaliach



Kiedy zakładałam dział recenzji na blogu Czarowniczym, miały się tutaj ukazywać nie tylko opinie o książkach, ale także materiałach z internetu. I to z kilku powodów. Strony internetowe są znacznie łatwiej dostępne, niż książki i są za darmo, co suma summarum składa się na większy zasięg - więcej osób z różnych grup demograficznych dotrze do internetowych materiałów. A mało co ma dzisiaj taki zasięg, jak YouTube.
Zapraszam więc serdecznie na moją recenzję wiccańskich materiałów z kanału Paranormalia. 

Ad meritum, non ad personam

Zanim zaczniecie komentować, chwalić, obrażać się czy jakkolwiek odnosić napiszę Wam tak:
Nie znam Natalii wystarczająco dobrze  by móc ocenić ją, jej zdolności czy wiedzę. Przejrzałam jej live'y (zapisy z odpowiadania na żywo na pytania widzów) i sprawia wrażenie przemiłej i pełnej ciepła osoby, nie wspominając, że jest bardzo piękną kobietą. Sama też mówi o swoim kanale, że filmy kieruje do kompletnych laików, formułując je tak, aby nawet osoby postronne zrozumiały przedstawiane treści. Same wyreżyserowane filmy wydają mi się dość płaskie, nieporuszające niczego głębiej, ale zakładam, że taka jest koncepcja - trochę o religiach, o magii, dywinacji, że szczyptą Harry'ego Pottera, co przyciągnie potencjalnych widzów. Schwarz mydło i powidło. 


Rozumiecie jednak, że widząc film o Wicca  czy słysząc, że autorka omawia w filmach wiccańskie Sabaty moje ciekawskie spojrzenie nie mogło się już odwrócić.
Dlatego oceniam WYŁĄCZNIE film o Wicca, materiały o Sabatach (dotychczas 4 z nich) i posiłkując się opiniami o Wicca samej autorki z live'ów. Nie mam zamiaru oceniać innych jej kompetencji ani filmów, bo nie wiem, czy dobrze rozumiem konwencję no i nie na wszystkim muszę się znać. Nie oceniam też samej vlogerki, bo, jak pisałam  nie znam jej, choć wrażenie sprawia bardzo pozytywne. Przyglądamy się TYLKO wiccańskim materiałom z punktu widzenia tradycyjnej  inicjacyjnej wicca. 

Technikalia 

Zanim omówimy warstwę merytoryczną, zacznijmy od warstwy filmowej, technicznej. Filmy są zmontowane ładnie, jasno i czytelnie, ale też bez eksperymentów. Jeśli nie widzimy autorki mówiącej do kamery, słyszymy jej głos spoza kadru, gdy w obrazie przewijają się fragmenty innych ujęć, innych filmów lub znanych grafik z sieci, chętnie z resztą udostępnianych na Facebooku. Te grafiki są najbardziej chyba oklepanym wizualnie elementem filmów na kanale, bo widziałam je wielokrotnie w różnych okolicznościach. Rozumiem natomiast, że w ramach różnego rodzaju "dozwolonego użycia" wybór jest ograniczony, a czasem niektórzy twórcy lekko go naciagają, żeby mieć ładny obrazek i absolutnie nikt w sieci święty nie jest. Mam też wrażenie, że w niektórych fragmentach głos "z offu" jest glosniejszy, niż ten z ujęcia na zbliżenie, ale to się bardzo często zdarza nawet profesjonalistom. Przy filmach reżyserowanych, w przeciwieństwie do tych nagrywanych na żywo, mam tylko wrażenie, że zamiast opowiadać swobodnie, autorka czyta tekst mechanicznie i z pewną manierą, która mnie trochę irytowała. Było to słyszalne zwłaszcza w starszych filmach  w nowszych jest dużo lepiej więc wielki plus za rozwój i postępy na kanale  Generalnie widoczny jest skok jakościowy w reżyserii i montażu.

Świętowanie Sabatów 


Ocenę merytoryczną zacznę od zdecydowanie lżej inspirowaną wicca serią o Sabatach. Mam wrażenie  że spora część tych filmów powstała pod wpływem książeczek z wydawnictwa Illuminatio. Seria o wiccańskich świętach nie zachwyca, ale i nie wywołuje zażenowania - jest bardzo "standardowa". Autorka mówi w nich o pochodzeniu święta (w tym świąt Ostara i Litha, więc mamy tu eklektyczne podejście - i takie jest w porządku), dalej mamy część "tabelkową" - jakich podczas danego dnia używać kolorów, kamieni i ziół, a na koniec dostajemy pewne propozycje celebracji czy zaklęć. Całość prezentuje się całkiem sympatycznie. Uwagę przykuwa jedynie wzmianka w filmie o Samhain o "rygorystycznej tradycji", wg której każda osoba z wioski musiała wynieść święty ogień na skraj pól i wzdłuż drogi - brzmi bardzo kategorycznie choć nie mamy informacji ani o miejscu, ani czasach obowiązywania takiego zwyczaju. W ogóle zastanowiłabym się, czy Samhain to Sabat ognia, ale to już bardziej kwestia osobistych interpretacji.

Wicca - religia czarownic

Przechodzimy teraz do meritum, czyli analizy filmu pt. "WICCA, czyli w co wierzą CZAROWNICE". Jeszcze dla zainteresowania dalszą lekturą dodaję screen spisu treści i lecimy! 


Zwróćcie, proszę, uwagę  że film został dodany na kanał ponad rok temu. Od tego czasu opisywana w filmie sytuacja dotycząca kowenów lub osób udzielających wiccańskiego szkolenia mogła się mocno zmienić.

Początki i historia 

Na początku mamy informację o wiedźmach, sprawujących swój kult w ukryciu, aż nastał czas Gardnera. Co, jak wiadomo, niekoniecznie jest prawdą. Ale mniejsza. 
Dalej klasycznie - inicjacja w New Forest, założenie Bricket Wood, inspiracja towarzystwami magicznymi i Crowleyem... I klops,w którym autorka twierdzi, że pierwszą książką wydaną przez Gardnera były "Prawa wiccańskie" napisane wspólnie z arcykapłanką. Co? Niby kiedy? Owszem, Gardner napisał coś takiego, jak Prawa, ale to było później i raczej na złość Doreen Valiente, niż ze współudziałem jakiejkolwiek kapłanki.

Później mamy wspomnienie Alexa Sandersa, z podkreśleniem jego ekscentryzmu i "celebryckiego" stylu życia. Autorka stawia tezę, że to on rozsławił Wicca na cały świat. Może szkoda, że mimo wszystko snie dopowiedziano o nim więcej niż to, że był showmanem, ale tu ewidentnie się czepiam. 

Odmiany w worku

W kolejnej części omawiane są odłamy wicca - z całym dobrodziejstwem stereotypowych błędów. Podczas opisu wicca gardneriańskiej widać w tle fragment filmu z rytuału, który przeprowadził kowen macierzysty moich arcykapłanów dla brytyjskiej telewizji. Taka tam ciekawostka ;) 

Dalej pada informacja o aleksandrianach, że są bardziej nowocześni a nagość nie jest obowiązkowa. Też tak mi się kiedyś wydawało... ale to zdecydowanie nieprawda. No i wicca aleksandriańsko-gardneriańska... jak wielokrotnie wspominałam, nie jest jednorodną tradycją i obecnie bardzo wiele kowenów w Europie ma "mieszane" pochodzenie. Myślę, że wyróżnianie tego nurtu jako osobnego, to raczej domena Amerykanów (choć mogę się mylić).

A dalej... Dalej mam problem, bo film skręca na tory, na których bardzo nie chciałam, by się znalazł. Bardzo amerykańskie tory. Takie "wrzućmy wszystko do jednego worka" tory. Dorzucamy więc do tradycyjnych wiccan odmiany eklektyczne: dianiczną, celtycką, eklektyczną (tą indywidualną, która występuje tu osobno, obok tradycji i kowenów eklektycznych), saksońską i... "solidary wicca" (? - Przejęzyczenie, mam nadzieję), której wyznawcy, według vlogerki, byli inicjowani w którejś z tradycji, lecz zdecydowali się na indywidualną praktykę. Nie znałam dotąd takiej definicji "solitary witch", bo inicjowani wiccanie są wiccanami, nawet jeśli nie praktykują chwilowo z kowenem, a czarownice nieinicjowane - mogą, m. in. uprawiać samotny eklektyzm, choć nie muszą. 

Bogowie i kalendarz - błyszczą 

W części kolejnej poruszana jest kwestia Bogów - Bogini i Boga o tysiącu a zarazem o dwóch imionach. Pani Księżyca o 3 twarzach oraz Rogatym Władcy przedstawianego jako jelenia i Panu Słońca. Informacje merytorycznie jak najbardziej w porządku. Zgadzam się również z twierdzeniem, że, choć imiona Bóstw poznaje się po inicjacji, to również osoby nieinicjowane w tradycyjnym kowenie mogą mieć kontakt z Boginią i Bogiem Wicca na swój sposób.

W porządku jest też część dotycząca Sabatów, choć nie podoba mi się używanie eklektycznych nazw takich jak Litha czy (o matko, znowu) Mabon, które, jeśli dobrze słyszałam, autorka wypowiada "mabun" z akcentem na drugą sylabę i nie mam pojęcia dlaczego tak. Myślałam, że to przejęzyczenie, ale w tą forma konsekwentnie wraca. Poza tym sama zawartość tej części jest bardzo dobra. Może warto tylko dodać, że podział na Większe i Mniejsze Sabaty jest już dziś lekko archaiczny, ale nadal przez wielu utrzymywany. Uwaga o tym, że Esbaty są świętami, podczas których często używa się magii, też jak najbardziej słuszna.
Generalnie te dwie części uważam za zdecydowanie najlepsze w filmie. 

Zasady - bez kontekstu

Kolejna część mówi o zasadach, jakie obowiązują wiccan. Ale tutaj robi się jakiś misz-masz. Jest oczywiście Wiccańska Porada: "Jeśli nie krzywdzisz nikogo, czyń podług swej woli". Ale zaraz później pada informacja o Pouczeniu Bogini, które ma brzmieć: "Nie splam swoich największych ideałów i zawsze ku nim dąż. I niechaj więc zagości w tobie piękno, siła, moc, współczucie, honor, pokorą, wesele i cześć". Są to dwa niepowiązane ze sobą zdania z tekstu zwanego "Pouczeniem Bogini", ale są wyrwane z kontekstu. Nie mam też pojęcia czemu wybrano akurat te dwa i czemu tak je przetłumaczono. Żadna z tych "zasad" obowiązujących wiccan nie zostaje w filmie wyjaśniona, więc nie znamy na przykład interpretacji Porady według autorki, choć to mogłoby być ciekawe.

Kolejną przedstawianą zasadą jest Prawo Trójpowrotu - i tu już komentarz jest, na szczęście obyło się też bez tłumaczenia go z pomocą "dobra i zła". Dalej jest zaś "13 celów czarownicy", które tutaj zyskują nazwę "kodeksu". Mam, jak wiele osób wie, olbrzymi problem z tymi wskazaniami i pewnie napisze kiedyś na ten temat szerszy artykuł, bo stary wpis nie oddaje dokładnie moich myśli na ten temat. 

Księgi, koweny, komplikacje 

Część o Księdze Cieni jest... ech... trochę zagmatwana i myślę, że dla niektórych osób z zewnątrz może być nie do końca zrozumiała. Fajnie, że pojawią się informacja o tradycyjnej Księdze Cieni, przekazywanej w kowenach, bo po odmianach wicca z filmu nie liczyłam na to. 

Pojawia się w końcu część dotycząca kowenu. Poza encyklopedyczną definicją pojawia się informacja, że kowen jest magiczną rodziną pełną miłości i zrozumienia. Cóż... tak by było idealnie, ale może nie zawsze się udać. Tym niemniej wszyscy chcielibyśmy, aby tak było w każdym kowenie, więc policzymy to filmowi na plus. Całość kończy się (nie do końca prawdziwą informacją), że istnieje jeden kowen w Warszawie i drugi - we Wrocławiu. W opisie filmu informacja ta została sprostowana, chociaż i to sprostowanie wymaga kolejnego sprostowania. Z drugiej strony, rozmawianie w takim kontekście o kowenach, to nieustanny ciąg sprostowań, bo sytuacja dynamicznie się zmienia.

W podsumowaniu autorka deklaruje, że jest jej najbliżej do tradycyjnej, gardneriańskiej ścieżki lub też, być może dianicznej. Nie sposób się jednak nie odnieść do komentarza dotyczącego wiccańskich kowenów zwłaszcza w Polsce, który znalazł się w relacji na żywo kilka tygodni temu. 

No i co to się porobiło... 

No i po prostu jest mi przykro. Znaczy trochę mi lepiej, kiedy myślę, że takie opinie padły w kontekście reklamy ("Można niby zacząć od kowenu, ale uważam, że mój kanał to najlepsze miejsce dla początkujących"), która jest dźwignią handlu. Jednak mówienie, że kowenu się potrzebuje tylko po to, żeby ktoś się nami opiekował i że to głupie - jest po prostu nieprawdą. Jednak nie będę się nad tym rozwodzić, bo zakładam, że moi Czytelnicy wiedzą ile i jak ważnych funkcji ma kowen (chyba, że nie - to temat na inny artykuł). Nie jest też prawdą, że do wszystkiego można dojść samemu. To znaczy w skali makro, dojście do Bóstwa, Absolutu na szczycie, do Oświecenia możliwe jest każdą ścieżką. Ale raczej nie dojdzie się samemu do wiccańskich misteriów. Prędzej sobie ktoś krzywdę zrobi.

A potem usłyszałam, że polscy wiccanie mają "straszną spinę". Nie wiem, czego to miało dotyczyć. Zakładam, że tego, co zawsze, czyli oddzielania tradycyjnej wicca od eklektycznego czarostwa. I jak na codzień jestem wyluzowaną osobą, tak, owszem, spinam się, kiedy ktoś mi pokazuje kalosze i upiera się, że to sandałki. Ja wiem, że jedno i drugie  to buty, ale jeśli upiera się, by ich nie rozróżniać, to się spinam. W każdym razie zaraz padł argument, że "uważają się za niewiadomo kogo", za "Bogów" i że prawie wszystkie koweny są jak sekty. Nie wiem, z czego pogląd taki wynika. Może autorka poznała takich wiccan albo taki kowen - jest to możliwe, bowiem struktura kowenu, niestety, umożliwia takie sytuacje. Ale żeby mówić, że polskie koweny są sektą i jak już, to lepiej szukać za granicą... ale i tak - ona nic nie mówi, żeby nie było na nią, jak ktoś zostanie omotany i pieniądze straci... 

Komentować nie będę, ale czuję złość i smutek i przykro mi zwyczajnie...
Mam nadzieję, że takie opinie to tylko skutek zawiedzenia się kontaktem z jakimś pojedynczym, sekciarskim kowenem, albo kapłanami kreującymi się na guru. Życzę, żeby się to nikomu w przyszłości nie przydarzyło.
A jeśli ktoś naprawdę uważa, że mam "straszną spinę", to zapraszam do Warszawy. Pierwszą kolejkę ja stawiam ;) 

Podsumowując 2,5/6

Oczywiście, jeśli chodzi tylko o wiccańskie treści, a nie cały kanał! Materiał jest w dużej mierze poprawny, choć bardzo eklektyczny. Dobry na taki absolutny start i rozruch z pewnymi błędami, które się potem skoryguje, ewentualnie do pokazania komuś, czym się interesujemy. Laikowi łatwiej będzie obejrzeć 16 minut filmiku na YouTube niż przeczytać książkę. Jednak z tego poziomu startowego szybko się wychodzi, a materiał kanału przestaje wystarczać i trzeba zacząć zgłębiać na własną rękę. Dołączając do tego wyżej wspomniane błędy - osobom zainteresowanym tradycyjną wicca generalnie nie polecam.