Kiedy pochłaniałam dosłownie wszystkie wiccańskie treści, jakie udało mi się znaleźć (a było ich wtedy wieeelokrotnie mniej niż dziś), jednym z moich źródeł była strona 3Jane "Na korze brzozowej spisane". Chociaż autorka nie była wiccanką, to źródło to było i nadal jest bardzo rzetelne, większość tekstów można bowiem znaleźć w internecie o właśnie tutaj. Zawiera ciekawe przemyślenia i interpretacje, a jednak jednej rzeczy z dawnych lat mi brakuje - części blogowej.
Bo widzicie, na większość Sabatów pojawiały się takie blogowe, bardzo osobiste mam wrażenie, teksty. Cień jednego z nich od jakiegoś czasu za mną chodzi i choćbym chciała, to już nie mogę go sobie przypomnieć, Tekst ten traktował o "O!", czyli tym uczuciu, które towarzyszy zwykle autorce w Imbolc. Takie "O! Och! To już! Dzieje się!" albo "Co to? O! To TO!", ewentualnie "O! Ojej! Tyle na raz!" To jest to uczucie, które budzi się w człowieku właśnie razem z wiosną, z przedwiośniem. Kiedy pierwszy raz, otwierając rano drzwi, słyszycie świergot ptaków w krzakach. Kiedy pierwszy raz po południu, wychodzicie z uczelni czy biur na ulicę opromienioną słońcem. Kiedy pierwszy raz wiejący wieczorem wiatr wydaje się być ciepły, łagodny, a nie mrożący do kości. I taki miał być właśnie Imbolc.
Zmiana pogania
Przez długi czas nie rozumiałam, o co dokładnie chodziło. Nie do końca potrafiłam sobie wyobrazić o jakim imbolcowym uczuciu mowa. Na czym miałoby to polegać, to "O!"?I właśnie w tym roku mnie trafiło. I wiem, że jest co prawda już sporo po Imbolc, już w zasadzie w pół drogi do Równonocy, ale wygląda na to, że w moim życiu Imbolc po prostu się rozsadziło i chyba domaga się swojego czasu. Bo gdzie się nie rozejrzę, tam widzę "O!" - tyle się dzieje! Zmiana za zmianą, za zmianą... I to nawet nie tak, że się tych zmian się nie spodziewałam - wręcz przeciwnie! Planowałam je i chciałam, żeby się wydarzały. Po prostu nie sądziłam, że odbędą się tak szybko, że zaczną mnie poganiać.
... a może już zawsze tak będzie?
Ostatni raz tak wiele się zmieniało w moim życiu przed kolejnymi inicjacjami. Tak to widać jest, że na każdym kolejnym etapie Bogowie zaczynają zanurzać paluchy w życiu wiedźmy i mieszać nim wedle swojego uznania. Niektóre etapy będą wyraźnie zaznaczone inicjacją - jakiegoś typu. Inicjacji wiccańskich może być przecież ograniczona liczba, a poza tym w naszym życiu jest o wiele więcej momentów przełomowych, przejścia, zmiany statusu, niż chwil przyłączenia się do tajnej organizacji magicznej. Trochę jednak zastanawiam się, czy kiedy moje życie się ustabilizuje - czy takie zmiany, takie momenty "O! Dzieje się!" będą wpadały tak po prostu, niezapowiedziane? A może po prostu w ogóle życie nie stabilizuje się nigdy. Może po prostu cały czas dzieje się inicjacja za inicjacją i w dowolnej chwili znów może zacząć się Imbolc? Znów otworzę drzwi, a tam będzie słońce, śpiew ptaków i niepewność, czy jutro jednak nie spadnie śnieg? Bo tak mi się coś wydaje, że takie "O!" wydarza się cyklicznie. Z każdym Imbolciem i z każdym kolejnym nowym rokiem, nowym etapem, nowym początkiem.Dalej i dalej
Więc tego w sumie Wam życzę - takiego zachwytu i niepewności, które niesie ze sobą "O!" Ja tymczasem stanę na moment, odetchnę i spojrzę na to, co już się zmieniło. A w zasadzie co sama zmieniłam, przyznaję, nie bez wiatru w plecy. A potem... No nic, trzeba zapie... no, lecieć dalej, skoro już ten wiatr dmie. Jestem w końcu w środku mojego "O! Ojej! Dzieje się!" i zamierzam dokonać jeszcze więcej zmian. Chcę jeszcze więcej zmian. Trzymajcie kciuki!PS. A jeśli chcecie być na bieżąco, to wieeele więcej materiałów, poleceń, informacji o spotkaniach jest na Fanpage Czarowniczego Bloga - zachęcam do polubienia!
0 komentarze:
Prześlij komentarz