30 marca 2020

Pandemicznie




Innego tytułu pełnie się spodziewaliście, ale dajmy sobie spokój, bo naprawdę, ten Marquez zużył się już w pierwszym tygodniu izolacji i stał się niczym wyświechtany mem "w czasach zarazy", więc dajmy mu wreszcie spocząć w pokoju. Przyznać trzeba jednak bez żadnego owijania w bawełnę, że pandemia zmieniła nasze zwyczaje, rozwaliła nam plany i zmusiła do przystosowania się do obecnej sytuacji.
Wiele miało się zmienić tej wiosny, ale nie w ten sposób. Miałam być w Londynie, miało być święto, miała być impreza w Warszawie i nic z tego się nie wydarzyło. Generalnie sytuacja jest taka, że nie bardzo można gdziekolwiek wyjść i z kimkolwiek się spotkać, co na wiccan wpływa równie mocno. Oczywiście prawo stanowi, że w tej chwili można przemieszczać się na potrzeby kultu religijnego (he, he) i że może w obrzędzie religijnym uczestniczyć 5 osób poza pełniącymi posługę (a w wicca posługę pełnią wszyscy, he, he), ale obawiam się, że to dotyczy tylko rejestrowanych związków wyznaniowych. A nawet jeśli, to staramy się być grzeczni i słuchać zaleceń lekarzy, nie wychodzimy niepotrzebnie z domu i nie spotykamy się. Co to oznacza?

Gdzie leży sens?

Ano że na rytuały też się teraz nie spotykamy. I jest to bardzo uciążliwe. Jak się zebrać, kiedy nie wolno się zbierać? Przede wszystkim wicca opiera się na praktyce. Regularnej praktyce opartej na rytmie wyznaczanym przez Sabaty i Esbaty. Jeśli rytuałów nie wykonujemy, to nic w wicca nie ma sensu, bo, jak wielokrotnie to zaznaczam, wicca jest ścieżką ortopraksyjną. Nie ma jednego sposobu wiary, wyznaczonego przez święte pisma. Wręcz przeciwnie, częstym zjawiskiem jest, że sposobów na wiarę jest wiele, nawet w jednym kowenie. Stałym i wspólnym dla wszystkich elementem wicca są jej rytuały - opiera się ona właśnie na wspólnej praktyce. Jeśli nie możemy praktykować, to wicca traci sens.


Hermetycznie

Czasem, jeśli kowen praktykuje już wspólnie jakiś czas i nie ma w nim "świeżaków", można się pokusić o rytuał hermetyczny. Muszą być tu spełnione warunki dobrej synchronizacji kowenu, który współpracuje i dobrej znajomości wszystkich elementów rytu przez wszystkich członków grupy. Wówczas rytuał może odbyć się bez przeszkód w formie zasadniczo niezmienionej, jak zwykle. Jedyną zmianą jest tutaj to, że nie odbywa się on fizycznie. Spotykamy się w astralu - tudzież w naszych głowach, wszystko jedno jak to chcecie nazwać - w świątyni wybranego przez nas kształtu i rozmiaru i... robimy rytuał. To jest dość trudne, ale nie niemożliwe i z czasem powinno się stać coraz łatwiejsze. Z pewnością służy jako ostra szkoła wizualizacji.

Ważne jest jednak, by na tym nie poprzestawać. Rytuały fizyczne oczywiście wznowimy, jak tylko będziemy mogli, ale być może to nie wszystko. Być może rytuały hermetyczne na stałe w jakiejś formie zagoszczą w naszym repertuarze.


Trzymajmy się razem

Poza tym, jak zwykle podkreślam, jesteśmy Rodziną, grupą przyjaciół i staramy się wspierać. Czasem ten i ów za bardzo olewa, tamten znów histeryzuje, ale generalnie trzeba się nawzajem mieć na oku i pomagać sobie. Pozostajemy cały czas w kontakcie i trzymamy się za ręce - oczywiście mentalnie. Technologia pozwala już też w naszych czasach na pogadanie twarzą w twarz i zobaczenie przyjacielskich mordek na odległość, co bardzo pomaga nie zwariować i jakoś bardziej namacalnie wyczuć obecność drugiego, bliskiego człowieka. I tak jakoś trzeba przetrwać, przeczekać. To ważne, żebyśmy siedząc każdy w domu i ograniczając do minimum kontakty z innymi ludźmi na żywo nie przesadzili i nie odcięli się od rodziny i przyjaciół. Tylko tak damy sobie radę. Osobno, ale zjednoczeni.


PS. I oczywiście zawsze jesteście mile widziani na stronie bloga na Facebooku.

0 komentarze:

Prześlij komentarz