12 czerwca 2019

Przy muzyce, ale nie o Wicca

Jak już kiedyś pisałam, od zawsze na blogu miały się ukazywać recenzje nie tylko książek o Wicca, ale również innych mediów, które zajmują się tym tematem. Był już YouTube... to czemu nie podcast? Tutaj szczególnie dziękuję Marcie, która audycję tę znalazła w odmętach Internetu i podzieliła się nią na grupie Wiccańskiego Kregu na Facebooku.

Radio Paranormalium to strona działająca od 2004 roku, której główną zawartością są podcasty o tematyce... paranormalnej, w szerokim spektrum. W ostatnim pojawiły się na przykład informacje o medycynie holistycznej, duchach i spirytyzmie, UFO, egzorcyzmach, wróżbach i magii. Temu ostatniemu zagadnieniu miała chyba być poświęcona seria wywiadów z Emmą Cole - wróżką, tarocistką i autorką książki “Anioły obok nas”. Książka ukazała się już rok po wywiadach nagranych przez Radio Paranormalium. Seria "Przy muzyce o ezoteryce" z sierpnia 2015 roku chyba nie okazała się sukcesem, ponieważ liczy sobie 2 odcinki o tytułach "Wicca" oraz "Anioły". A aniołach się nie znam (na pewno nie kontekście aniołów biblijnych), więc przejdźmy do audycji o Wicca.

Zwykle staram się poruszyć kwestię aspektów technicznych, jak wygląda wydanie książki czy projekt okładki, ewentualnie montaż filmu. Myślę jednak, że tutaj odpuścimy to sobie, bo i po stronie (wyglądającej jakby była wyrwana żywcem z połowy lat 90-tych) i z jakości nagrania widać, że jest to twórczość stricte amatorska, nie aspirująca raczej do profesjonalizmu. Próba oceny byłaby tutaj jak próba oceny niniejszego bloga jako poważnego dziennikarstwa. Fragmenty rozmowy rozdzielone są przerywnikami muzycznymi, gdzie wmontowano znane bardziej lub mniej "wiccańskie" utwory, takie jak "Goddess Chant" albo "Moon mother".

Na samym początku prowadzący Marek Sęk (znany jako Ivellios) prosi swoją rozmowczynię o opowiedzenie o sobie. Emma Cole odpowiada, że przede wszystkim jest wróżką, zajmującą się głównie tarotem i kartami archanioła Rafaela i "oczyszczeniami energetycznymi". Pytania o nazwę wicca popełnia błąd, wywodząc ją od staroangielskiej nazwy czarownicy - mądrej kobiety, nie zaś mężczyzny, jak to faktycznie jest.

Od tego momentu będę się jednak odnosiła do obu osób w audycji jako prowadzących. Dalej bowiem wywiad ten staje się bardzo "jednostronny" - z rozmowy zmienia się w przesłuchanie. Pytania są krótkie, odpowiedzi długie i brzmi to bardziej jak odczyt wywiadu prasowego. Od podcastu, audycji, oczekiwałabym trochę bardziej urozmaiconej formy, ale może tylko się czepiam. Mam generalne wrażenie, że pytań prowadzącego mogłoby w większości nie być. Mam nawet wrażenie, że w niektórych miejscach faktycznie ich nie było, tylko zostały dograne w postprodukcji, ale możliwe, że wrażenie to jest mylne.

Cieszę się, że zapytania o to, kto może się zajmować magią, prowadząca wskazuje na dojrzałość emocjonalną i że nie powinna być wykorzystywana wyłącznie do zysków. Dobrze, że wspomina, że ważne jest przy tym kierowanie energią i że magia może się odbywać bez gadżetów. Potępia też używanie magii w każdej możliwej sytuacji i bez odpowiedniego przygotowania. Miesza się jednak w opiniach, mówiąc, że magii nie można wykorzystywać do własnych korzyści (nie odpowiada, dlaczego) a z drugiej strony mówi, że jak jest źle, to można, ale nie można żądać, bo "magią to zwracanie się do istot, które są o wiele potezniejsze od nas". Myślę, że tutaj mieszają się dwa pojęcia magicznego zaklęcia i rytuału religijnego, z których obu wiccanie korzystają, ale wcale nie muszą być to czynności tożsame.

Sabatni misz-masz

Kolejny fragment rozmowy dotyczy sabatów. Prowadząca wspomina, że są "cztery główne sabaty i cztery mniejsze" i są związane ze zmianą pór roku, ale mają zmienne, daty, które "nie są spójne". Później wspomniane zostanie, że daty sabatów są ruchome, bo nie można dokładnie ustalić, kiedy wypada np. Pierwszy Dzień Wiosny. Prowadząca nie jest pewna, bo "nie jest na bieżąco, jeżeli chodzi o kalendarze i tam dalej" i zachęca do śledzenia na bieżąco stron ezoterycznych. Dalej zaczyna opowiadać o sabatach posiłkując się słabą eklektyczną wiedzą. O Imbolc mówi na przykład, że jego kolorem jest biały, o Ostarze (tak, w tej wersji nazwy) - że to oczyszczenie i zmartwychwstanie, a czarownice robią generalne porządki i tak dalej. Beltane zostało zrówniane z Walpurgisnacht, ku rozpaczy wiccan, asatryjczyków, odtworców germańskich i całemu mnóstwu ludzi, którzy krzywią się na pomysły, że analogiczne, zwłaszcza jeśli podobne - jest takie samo.
Litha (tak, znowu),środek lata, to święto wody i ognia, "noc Świętojańska, zamienione również z nazwą Kupała", które się odbywa w Przesilenie Letnie. Mimo że wcześniej była mowa, że daty sabatów są niejednoznaczne i niespójne. Dodatkowo jej zdaniem przesilenie to wypada 24 czerwca. Do tej pory im dalej w las, tym większe pomieszanie z poplątaniem. Mowa o trzech różnych świętach, które tu wymienia się po przecinku w jedynym zdaniu. Prowadząca przyznaje też, że z okazji tego święta zdarza się jej palić... opony. Tak, proszę Pań, Panów i innych Osób. PALIĆ OPONY. Z OKAZJI SABATU. Cofałam ten fragment, by się upewnić, że się nie przełsłyszałam kilkanaście razy. Ja też nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.

Do informacji, że Koło Roku jest opowieścią o Bogu i Bogini, ich związku i "najpiękniejszego romansu" prowadząca audycję dochodzi dopiero w tym momencie. Kiedy wspomina, że Bóg przyjmuje odpowiedzialność za swój lud i staje się Królem, który zostanie ścięty... Potem płynnie przechodzimy do krótkiego, ale nie najgorszego opisu Lammas, aby przeskoczyć do Mabon. Prowadząca radośnie stwierdza, że nie wie kiedy powstały nazwy świąt, ale jest pewna, że "nazwa Mabon pochodzi od Boga, choć bardziej odpowiedni byłby tutaj jednak Lugh, że względu na to, że był zwany niosącym światło", co odnosi się do... Lucyfera. Czemu nie? Dalej przeskakujemy na temat Archanioła Michała, którego świątynie wyparły dawne świątynie Lugha, bo to on jest archaniołem niosącym światło i ognistym, wypalającym to, co niepotrzebne, który "przejął wiele cech upadłego anioła Lucyfera", pokonuje smoka, który jest ciemnością... i generalnie na ładnych kilka zdań Pani Emma Cole zanurza się w temacie, który jest niewątpliwie jej pierwszą specjalizacją.

O Samhain po raz kolejny można usłyszeć jako o Halloween i końcu roku no i o podnoszącej się zasłonie, oczywiście. Prowadząca podkreśla, jak ważny jest to sabat, zdaje się, że chcę chce go przedstawić, jako ważniejszy od innych. Dobrze, że zwraca uwagę na to, jak zmieniają się odczucia czarownic w ciągu roku, jak można wyczuć, za nadchodzi jesień czy zima. A propos zimy - tutaj omówienie sabatów się kończy. Choć na początku mowa była o ośmiu sabatach, to Yule zostaje tu po prostu pominięte. 

Esbaty i życzenia 

Poza sabatami omawiane są esbaty, które odbywają się "w miesiącu", podczas pełni księżyca lub innych okazjach, głównie w celu wykonywania rytuałów magicznych - i tu jest generalnie ok. Wspomina się również o Bogini i o powiązaniu księżyca z kobiecością. Prowadząca wspomina też o Niebieskim Księżycu (zwanym też czasem Błękitną Pełnią, ang. Blue Moon), podkreślając, jak świetna jest to okazja do działań magicznych, zwłaszcza, że zjawisko to jest niezwykle rzadkie. Chyba jednak orientuję się w kalendarzach trochę lepiej, bo wydaje mi się, że raz na 2,5 - 3 lata to nie aż tak ekstremalnie  rzadko, ale to subiektywne odczucie.

Z jakiegoś powodu jest omawiany "rytuał Imbolc", na który ponoć można się natknąć w wielu wiccańskich miejscach w sieci. Prowadząca zauważa, że ma być on równoznaczny z  rytuałem samoofiarowania i odradza go osobom początkującym. Jest to spowodowane tym, że podczas rytuału, rzekomo szczegółowo opisanego, oddaje się cześć zarówno Bogini jak i Bogu i składa podziękowania za to, że cykl Koła Roku trwa, a my mamy chleb powrzedni. Zamiast tego proponuje rytuał Siedmiu Życzeń z udziałem 7 roznokolorowych świec. Podkreśla się przy tym, że świece są bardzo ważne w Wicca. Nie sposób się z tym niezgodzić - bez świec w świątyni totalnie nie byłoby odpowiedniego klimatu.

Kompetentne wiccańskie grupy

Wicca jest religią prostą, nieskomplikowaną i taką do zrozumienia dla wszystkich, więc warto interesować się tym tematem - jak przekonuje nas audycja. Najlepiej znaleźć zgrupowanie, które zajmuje się tym tematem. Emma Cole twierdzi, że jest ich dużo, ale niewiele z nich ma odpowiednie kompetencje. Ok, znów ma lepsze info, niż ja, ale może się nie znam. Dobrze za to, że wspomina o potrzebie nauki od kompetentnego nauczyciela, za darmo (gdyż wiedza powinna być dostępna dla adeptów) i nie z internetu ani książek, choć mogą być dobrym startem. Warto szukać mentora, który będzie osobą inicjowaną, stale się rozwijającą duchowo.

W dalszej części audycji prowadzący pyta Emmę Cole o to, na czym polega "magią wicca". Ta odpowiada, że wicca nie jest magią, a religią i że nie sposób wpływać negatywnie ta magią na inne osoby, o ile stosujemy się do zasad. Tutaj bardzo ładnie pojawia się nam Wiccańska Porada, Prawo Trójpowrotu oraz zasada nieingerowania w wolną wolę innych - tę wymianę zdań liczymy zatem na plus.

Chocholi taniec

Po kolejnym przerywniku muzycznym pojawia się element tworzenia i obalania chochoła - prowadzący zastanawiają się, dlaczego księża i "radykałowie katoliccy" zniechęcają ludzi do magii, wróżb i rytuałów. Szybko dochodzą do wniosku, że przede wszystkim chodzi o pieniądze i wpływy, a tak w ogóle Jezus też się magią parał, w końcu czym innym jest msza święta. Kwestie mszy i Jezusa to wg mnie temat na zupełnie inną i dużo dłuższą a przede wszystkim - dużo bardziej zaangażowaną dyskusję. Tak czy inaczej mnie denerwuje to wieczne stawianie się w opozycji do kościoła i takie pytania były w tej audycji zbędne.

Kolejny punkt obowiązkowy do zaliczenia - jakie książki polecają nasi prowadzący? Tutaj wybór pada na podręcznik Thei Sabin, który recenzowałam na blogu, a który uważam za niezły jak na to, co na polskim rynku wydawniczym bywało, więc nie jest źle. Dobrze, że odradzane są książki dla nastoletnich czarownic. Chwilę później jednak mamy tragiczną historię nastolatki, która zajęła się magia zbyt wcześnie jako nastolatka, a teraz jest "zwichrowana". Opowiadane są bajki z cyklu efekty kuli śnieżnej, gdzie zaczyna się "niewinnie, od ezoretyki i tarota, a kończy na satanizmie". Jest to jeden z częstych błędów logicznych i błędów w dyskusji, ale tego już nie muszę, mam nadzieję, Czytelnikom tłumaczyć. Dodatkowo prowadząca tłumaczy niebezpieczeństwa "kindersatanizmu".

Początki - historia i jak zacząć praktykę 

Po kolejnym przerywniku muzycznym pojawia się pytanie o historię, gdzie w "historii rodzaju ludzkiego można umiejscowić początek Wicca". Prowadząca radosnym głosem oznajmia, że właściwie to była od zawsze i snuje nam historię, że magię, wierzenia i wicca należy datować na sam początek istnienia ludzkości. Tym samym przebija, obawiam się, oslawiony neolit, bo chyba trafiamy wręcz do paleolitu. Wielokrotnie przy tym podkreślany jest związek pierwotnych ludzi (dawnych i współczesnych plemion) z naturą, co jest przejawem wicca. "To od zawsze było i zawsze będzie". To właśnie dzięki wiccańskiej magii jesteśmy w stanie nawiązać kontakt z naturą, samym sobą, pozwala na dążenie do równowagi między pierwiastkiem męskim i kobiecym.

Grupa typowych paleolitycznych wiccan - koloryzowane
Ważne są również zasady, którymi należy się w Wicca kierować - "rób co chcesz, jeśli nie krzywdzisz innych", oraz nauka kierowania energią. Ważna jest też "higiena energetyczna" - możliwość oczyszczania się z obcych wpływów. Polecane są tutaj "mydła z soli" (czymkolwiek to jest), karty można czyścić nad płomieniem lub "kadzidłem kościelnym" (może chodzi o olibanum?).

Na koniec mamy ostatnie pytanie - jak rozpocząć wiccańską praktykę (zakładając, że mamy za sobą poznawanie teorii)? Prowadząca radzi nam skupic się na świętowanie sabatów, poleca też znalezienie grupy, która zajmuje się wicca i praktykuje od dłuższego czasu. Ważne jest poznać mistrzów, którzy mogą przekazać wiedzę w sposób kompetentny. Za chwilę zaznacza jednak, że robienie rytuałów nie jest obowiązkowe, bo "mamy też katolików niepraktykująych" - jakby to miało cokolwiek wspólnego. Zamiast rytuałów można robić prostszą "magię świec".

Kilka pomniejszych kwiatków

- "Należy wspomnieć, że obecny wizerunek Szatana, czyli tego jegomościa z rogami wywodzi się bezpośrednio od słowiańskiego Boga Welesa" - czy aby na pewno...? Chyba to nie tak działa.

- "... nazwy Bogów nie są stałe, są raczej dobierane indywidualnie. " no nie. Ale skoro jesteście na tym blogu, to o tym wiecie.

- pod koniec audycji, proszona o kontakt do siebie Emma Cole nie podaje adresu swojego bloga, ponieważ... go nie pamięta.

Podsumowanie 1/6

Aż chciałoby się rzec - "Siadaj, pała!" Garść dobrych i formacji pomieszanych z bzdurami, błędnym wiadomościami, eklektycznym bełkotem najgorszego rodzaju, nieuprawnionym utożsamieniem rzeczy analogicznych, dużo własnego widzi-mi-się. Błąd na błędzie. Chciałoby się powiedzieć, że wysłuchałam tego, abyście wy nie musieli, ale miejscami jest tak źle, że aż zabawnie. I byłoby to wybaczalne, a nawet urocze, gdyby audycja pochodziła gdzieś z czasów założenia stacji. Fakt, że nagranie zostało wpuszczane do sieci w 2015 roku, gdy w Polsce na pełnych obrotach działało już kilka tradycyjnych wiccańskich kowenów jest dla mnie po prostu dyskwalifikujący. Wielka szkoda zmaenowanego potencjału. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz