31 marca 2015

Dlaczego czasem nie odpisuję

Pewnie zrobiłam to nie raz i nie dwa, i pewnie jeszcze wielokrotnie mi się to zdarzy - nieodpowiadanie na maile/privy/wiadomości na fejsie. Mogę Was tylko za to przeprosić.
Postanowiłam jednak, że napiszę kilka słów o tym, co robię wiccańsko w Internecie i nie tylko. Może w pewnym sensie trochę żeby się usprawiedliwić przed wszystkimi, których w jakiś sposób pominęłam albo zdarzyło mi się zapomnieć. Na pewno chciałabym Wam też w jakiś sposób uświadomić, co się składa na moją działalność, którą znacie z forum i z fejsa.

Zanim jednak forumy, fejsy i Internety, to przecież jestem przede wszystkim kapłanką. To, co widzi z mojej aktywności szersze grono osób, to mniej niż połowa wszystkiego, co robię w rzeczywistości. Pamiętać trzeba, że Wicca to przede wszystkim tradycja usta i ortopraksyjna. Staram się więc, jak tylko mogę, żeby uczestniczyć w rytuałach, których część organizuję. Mam kontakt i spotykam się ze swoim kowenem macierzystym, mam też swój kowen, co prowadzi do kolejnego obowiązku - czuwanie nad kowenem i prowadzenie nauki uczniów. Mój kowen jest dość rozsiany, co dodatkowo komplikuje sprawę.

Są jeszcze oczywiście rytuały otwarte, spotkania i warsztaty. W ciągu ostatnich lat praktycznie nie było roku, żebym nie maczała palców w jakiejś dużej imprezie, czy to Wicca Study Group, Wiccaniska czy konferencje. By móc coś ciekawego opowiedzieć na comiesięcznych spotkaniach WKD w Warszawie również trzeba się przygotować, zaplanować, ogarnąć ludzi, czasem zarezerwować, dobrać termin...
Rytuały otwarte również pochłaniają dużo wysiłku, nawet, jeśli nie przygotowuję ich całkiem sama (szalenie dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli z rytuałem Równonocy Wiosennej - wyszło super!) to planowanie i panowanie nad wszystkim i tak spada zawsze na jedną osobę.

No i w końcu docieramy do Internetu. Niegdyś forum, dzisiaj więcej Facebook, ale cały czas staram się być aktywna na obu. Nawet, jeśli się nie odzywam - uważnie czytam wszystkie wpisy, w końcu jestem moderatorem na dwóch grupach i całym Wiccańskim Kręgu, więc nie można pozwolić, żeby się tam znalazły wulgaryzmy czy reklamy (co się już zdarzało).
Sporo czasu zajmuje też tłumaczenie lub korygowanie artykułów i przekładów na stronę. Wiccański Krąg w końcu porządnymi artykułami w biblioteczce stoi, więc, chociaż superekspertem nie jestem, staram się, żeby błędy wkradały się jak najrzadziej. Chociaż na razie chyba troszeczkę odłożę WK na bok, bo próbuję tłumaczyć książkę (a czasu wiecznie za mało!).
Prowadzę też ten blog, który macie przed oczami, staram się pisać ciekawie i opisywać zagadnienia, które Was interesują, i chyba mi się to w miarę udaje. Tu chyba najtrudniejsze jest wybranie tematu i rozpisanie się, zwłaszcza, że czasem muza nie dopisuje.
No i w końcu, jeśli tylko mi się udaje, odpowiadam na maile, privy i indywidualne zapytania.

Nie chcę wcale się żalić, albo chwalić. Chcę tylko, żebyście mieli świadomość, że czasem bywam bardzo zajęta, bo poza tym wszystkim, co powyżej, mam jeszcze pracę, rodzinę, przyjaciół i ulubiony serial. I żebyście się na mnie nie gniewali, jeśli nie będę przez jakiś czas odpowiadać.
Czasem jestem zmęczona i czasem mi się nie chce...
Ale jaką ta praca sprawia satysfakcję!


PS. Podobał Wam się wpis? Dajcie łapkę dla Bloga Czarowniczego na Facebooku!

25 marca 2015

Równonoc zaćmiona

Minął czas Równonocy, Dzień przegonił swoją długością Noc.
Bogini ponownie spotkała się z Bogiem.
Nowe życie się poczyna, życie wzrasta, odradza się.

Ta Równonoc była wyjątkowa pod wieloma względami. Wiele obumarło, odrodziło się na nowo.
Księżyc przysłonił Słońce, niebo, choć zasnute chmurami, to pociemniało, przedpołudnie zmieniło się w zmierzch. Popołudnie zaś stało się niemal jak letni dzień, słoneczne i gorące, zwiastun nadchodzących ciepłych dni.

Jest coś pięknego, mistycznego i tajemniczego, kiedy Księżyc spotyka się ze Słońcem. To zupełnie jakby Bogini całowała Boga. Zwłaszcza w taki dzień, jak ten, kiedy młody i silny Rogaty Pan Lasów, po wielu dniach gonitwy, zdobywa w końcu względy Młodej Bogini. Panna staje się Matką i, choć ziarno zostało zasiane, to Bóg na razie jeszcze odchodzi. Powraca w dzicz.
Po zaćmieniu Słońce i Księżyc ponownie rozchodzą się na długi czas.

Wraz z przyjściem wiosny nastąpiło nowe. Nowe życie, nowy etap, nowa podróż. Rozpostarło się wiele nowych możliwości nauki. Pewnie będzie ona czasem ciężka, ale zawsze satysfakcjonująca i wydająca owoce, jeśli tylko się do niej podejdzie odpowiedzialnie i wytrwale. Coś tam już o tym wiem.

Wiele było przy tym stresu, ale wszystko powiodło się i wyszło na prawdę bardzo dobrze.
I choć Wiosna, zaraz po swoim pojawieniu się, nastraszyła trochę Warszawę mrozem i śniegiem, to wygląda na to, że zostanie z nami na dłużej.
Tak, jak zmiany po zaćmieniu i rytuałach, które zostaną z nami, mam nadzieję na wiele lat.


PS. Więcej wiosennych zdjęć na facebookowej stronie Czarowniczego Bloga!

15 marca 2015

Prowadzenie w pojedynkę

Jakiś czas temu zastanawiałam się nad napisaniem tego artykułu, ale długo nie mogłam się na to zdecydować. A że temat żywo mnie interesuje, do tego przez długi czas był obecny w dyskusjach osób zainteresowanych Wicca, uznałam, że najwyższy czas się nim zająć.
Co, jeśli osoba prowadząca kowen nie ma partnera?

Przyczyn może być wiele. Partnerstwo w arcykapłaństwie to bardzo specyficzna więź. Czasem mówi się, że dobrze, gdy partnerzy są małżeństwem albo kochankami, ale myślę, że to pewne spłaszczenie tematu. Chodzi o pewien rodzaj przyciągania, zrozumienia, pewnej atrakcyjności, ale to dopiero początek. Więź ta jest na tyle skomplikowana, że nie sposób jej opisać słowami na blogu, bo to tylko by ją umniejszało. Jest oparta na pewnym dopasowaniu, iskrze, zaufaniu i miłości, ale również na pewnej energii między partnerami i jej odpowiedniej dynamice, na magnetyzmie, na tym połączeniu, którego nie da się opisać słowami.

Jak widać, sprawa ta jest bardzo złożona i znalezienie partnera, z którym będzie się prowadzić kowen nie jest takie proste. Oczywiście, wiele elementów w takiej relacji (jak w każdej innej z resztą) można i trzeba dopracowywać, "docierać się". Jednak zawsze trzeba od czegoś zacząć. Czasem jednak nie ma od czego, bo albo nie dogadujemy się z nikim na tyle dobrze, albo ktoś z kim czujemy, że moglibyśmy prowadzić kowen nie ma odpowiedniego stopnia albo po prostu brakuje osób odpowiedniej płci, bo i tak się zdarza.
W takiej sytuacji, będąc pod ścianą, dana osoba musi prowadzić kowen sama.
Samodzielnie, ale nie samotnie.

Jeśli kowen prowadzi arcykapłanka - ona sama może inicjować tylko mężczyzn.
Jeśli kowen prowadzi sam arcykapłan - może inicjować tylko kobiety.
Co prawda w "starożytności", na początku istnienia Wicca zdarzały się różne precedensy, ale dziś większość wiccan tradycyjnych nie uznaje odstępstw od zasady inicjacji przez inną płeć. Do tego podczas rytuału inicjatorowi powinna również partnerować osoba na odpowiednim stopniu, co sprawia, że wszystko komplikuje się jeszcze bardziej.
Mimo to większość pracy przy prowadzeniu kowenu z powodzeniem może wykonać jedna osoba. Jest to oczywiście pracochłonne, czasem trudne, jeśli nie ma się wsparcia partnera, ale o ile inicjacja musi być "na krzyż", nie ma już takiego wymagania w przypadku prowadzenia treningu przedinicjacyjnego czy organizacji rytuałów. A to oznacza, że czasem trzeba znaleźć nie tyle partnera, co inicjatora dla swoich uczniów.

Temat pożyczania kapłanek czy kapłanów jest raczej mało znany w Polsce, ale to dość popularna sprawa w Wielkiej Brytanii. W środowisku, gdzie kowenów jest sporo i utrzymują ze sobą kontakt można zawsze sobie poradzić dzięki wsparciu najbliższej Rodziny i poprosić bliskiego arcykapłana/arcykapłankę o pomoc. Jest to sytuacja specyficzna, bo inicjator przyjmuje na siebie odpowiedzialność za inicjowanego i nawiązuje z nim magiczną więź, chociaż prawdopodobnie nie będą razem pracować w kowenie. Musi być w tym wypadku dużo zaufania i odpowiedzialności za siebie samych i siebie nawzajem, bo tworzy się tutaj specyficzny "trójkąt". Dlatego warto, i z tego co wiem - zazwyczaj tak się dzieje, żeby był to nasz własny inicjator lub inna osoba z naszego macierzystego kowenu, przyjaciel z którym dobrze się znamy. Osoby, które są z nami blisko, z którymi praktykowaliśmy najlepiej znają nasze możliwości i wady.

Cała sytuacja przypomina trochę "pożyczanie" kapłanów i kapłanek na rytuały (chociaż do dość brzydko brzmi... wolę "odwiedzanie się"). W zasadzie mogą się nawet zdarzyć takie koweny, które będą w całości złożone z jednej płci, kiedy drugą płeć będą na swoje rytuały tylko zapraszać. Może brzmi to śmiesznie, ale takie sytuacje, choć bardzo sporadyczne, to są znane.

Generalnie bycie samodzielnym arcykapłanem, prowadzącym kowen samodzielnie to dość ciężkie zajęcie, wierzcie mi. Natomiast wiem, że nie jestem osamotniona.
Dzięki temu, że moja Rodzina jest zgrana i chętnie się zapraszamy (niezależnie od płci), wiem, że mam ich wsparcie.

Ilustracja pochodzi z zasobów Wikimedia Commons
PS. Zaglądajcie na Blog Czarownicy na Facebooku!

12 marca 2015

Jezus - Bóg Słońca, Bóg Ofiary

Obiecałam kochanym czytelnikom, że będzie o Jezusie, więc w końcu się za to wzięłam.
Myślę, że wpis ten będzie interesujący nie tylko dla wiccan czy osób Wicca zainteresowanych, ale także dla wszystkich pozostałych czytelników Bloga Czarowniczego.

Od razu zaznaczę jednak jedną bardzo ważną rzecz. Absolutnie nie będzie tu porównywania kto kogo kopiuje, skąd pochodzą dane pomysły czy idee, gdzie powstały jako pierwsze. Nie będzie dochodzeń kto komu ukradł święta. Chodzi jedynie o pokazanie pewnych podobieństw i różnic, ponieważ uważam, że to szalenie ciekawe, jak pewne idee, mimo niezgodności zdań w wielu kwestiach, są uniwersalne.

Powiązanie Jezusa z wieloma pogańskimi bóstwami widać jaskrawo w obchodach jego urodzin. W końcu powszechną wiedzą jest, że narodziny Jezusa miały miejsce wiosną, ale świętuje się je w okolicach Przesilenia Zimowego. Dawno już ludzie zauważyli, że od tego momentu dni stają się coraz dłuższe, a Słońca jest coraz więcej, co w końcu położy kres zimie. Jest to dzień, który przynosi nadzieję na przyszłość, dzień, w którym rodzi się Dzieko Obietnica.
Jezus nie jest tu odmienny od Mitry, Horusa, ani Rogatego Boga Wicca. Myślę, że to nawet nie ma do końca znaczenia, jakie imię i twarz nadajemy temu Bogu. W Zimowe Przesilenie rodzi się Światło, Słońce i nadzieja. Ten Bóg, choć jeszcze mały i słaby, w końcu stanie się naszym opiekunem, obrońcą, zbawicielem.

Ciekawą korelację między Jezusem, a Bogiem Wicca widać w Imbolc. W Chrześcijaństwie w tym czasie obchodzi się Matki Boskiej Gromnicznej, lub też Uroczystość Objawienia. Podobnie jak Rogaty Bóg wyniesiony jest po raz pierwszy w ten dzień z Podziemi, tak Jezus po raz pierwszy wniesiony jest do świątyni. I prawdopodobnie również pierwszy raz na otwarty świat, ponieważ na tyle, ile wiemy, do tego czasu Maryja była w połogu, a Żydówkom nie wolno wtedy opuszczać domu. W Biblii pada nawet zdanie, że wszystko działo się "kiedy upłynęły dni oczyszczenia Maryi". To pewnie temat na inny, szeroki wpis, ale można tu również zauważyć podobieństwo Bogiń. Matka Boga oczyszcza się w Imbolc, wraca do swojego dziewictwa, jest gotowa by ponownie zajść w ciążę.
Jezus i Rogaty Bóg nabiera zaś sił i staje się coraz silniejszy, staje się "światłem na oświecenie" (że
pogan - to pominiemy ;) )

O dalszych wydarzeniach z życia Jezusa wiemy niewiele. Jezus został, przez wieki tłumaczeń tekstów i przekształcającej się tradycji, w zasadzie zupełnie pozbawiony seksualności. Nie znajdujemy w jego historii znanej nam dziś takich historii, jak miłość do kobiety, pożądanie, spłodzenie potomstwa. Równonoc Wiosenna to zaledwie zwiastun jego własnych narodzin.

Dużo ciekawsza jest pod względem naszych porównań jest męczeńska śmierć Jezusa i jego zmartwychwstanie już w innej roli - nie męczennika, a Pana i Boga. Jezus staje się Bogiem-ofiarą, tak jak Rogaty Bóg, Pan Zbiorów oddaje swoje życie, by nasycić ludzi. Sam zgłasza się, świadom swojego przyszłego losu, aby tę ofiarę wypełnić. Zdaje sobie sprawę, że idzie na śmierć. Pozwala przelać swoją krew, aby w ten sposób zaopiekować się ludzkością. Krew spływa na Ziemię, a Słońce zachodzi. Obietnica narodzona w środku zimy wypełnia się. Ostateczny akt poświęcenia.
http://wallpaperus.org/wallpapers/04/14/magic-alchemy-1750x1786-wallpaper-779076.jpg
Obraz autorstwa Henricusa Khunratha
Olbrzymia rozdzielczość, w obrazku link do oryginału
W chrześcijańskiej interpretacji Kabały sefirą szczególnie związaną z Jezusem jest Tiferet, szóstą sefirą na Drzewie Życia, związaną właśnie ze Słońcem. Tiferet, która znajduje się w połowie środkowego filara, jest jakby wpół drogi między Keter - Bogiem, a Malkut - Ziemią, czyli naszym światem materialnym, światem ludzi. Jest to również określana mianem sefiry "Cudów", "Duchowości", "Harmonii". Jednak najbardziej ważne dla nas w naszych rozważaniach jest inne jej znaczenie "Poświęcenie", "Samoofiara". Syn Boży, Boska energia z Keter, manifestuje się w Człowieku, Słońcu, które nie należy ani do jednego, ani do drugiego świata, a zarazem łączy je oba.
Jest to wielkie poświęcenie Boga, by stać się człowiekiem, Tiferet jest bowiem najwyższą emanacją Boga, która może przyjąć zrozumiałą dla ludzi formę. Zaś gdy Jezus jako człowiek oddaje najwyższą ofiarę, rozpoznajemy w nim Boga, który porzuca życie, ciało i formę, by swoją mocą wybiec do Keter.
Podobną interpretację stosuje się z resztą do wielu innych ofiarnych Bogów, między innymi Ozyrysa.
Myślę, że ofiara Boga Wicca, Rogatego Pana Życia i Śmierci również wpisuje się w tę ideę, uniwersalny koncept Boga, który wychodzi do ludzi, dla których wie, że poświęci wszystko.

Jezus jest dla pogan szalenie ciekawą postacią, niezależnie od tego, kto był pierwszy i kto co od kogo skopiował. Ostateczna ofiara Boga Słońca, naszego opiekuna i wybawiciela, jest stara jak nas świat, jak nasza cywilizacja. Od Starożytności po dziś ta sama idea pasjonuje i zachwyca wielu ludzi na całym świecie. Myślę, że warto poznawać Jezusa - tego biblijnego, mitologicznego, kulturowego, tiferetycznego. Może być dla nas na prawdę fascynujący, nawet, jeśli nie będzie Chrystusem.
http://img265.imageshack.us/img265/1849/rose1gi0.jpg
Jezus między Keter i Malkut, Boskością i ludzkością.
PS. Po więcej treści zaglądaj na Blog Czarowniczy na Facebooku!

7 marca 2015

Droga musi być kręta

Raz na jakiś czas, na wiccańskich grupach facebookowych i forach następuje dziwny wysyp ludzi, którzy by coś chcieli, ale, choć nie wiedzą dokładnie czego by chcieli, to koniecznie na srebrnej tacy.Wskazywać paluchem nie będę, bo to nie ładnie, jednak widać wśród wielu osób w naszym pięknym kraju i w naszej społeczności, postawę roszczeniową. Innymi słowy podejście, w którym coś, co ja chcę mieć powinno mnie się należeć - niezależnie od tego, czy zdrowy rozsądek sens i logika świadczą za, czy przeciw temu.

Najjaskrawszym przejawem takiej postawy roszczeniowej w przypadku osób chcących zajmować się magią (chyba, bo to nie było dla mnie takie jasne), była osoba, która na forum tematycznym oświadczyła, że szuka "odpowiedzi na trudne pytania". Tylko i aż tyle. W zasadzie można było tylko życzyć jej powodzenia, bo niczego więcej się nie dowiedzieliśmy, mimo pytań o jakie pytania i o jaką tradycję magiczną chodzi. To było swego rodzaju kuriozum i chyba już granica, w jakiej można się posunąć w swoim lenistwie, nowa forma "szukam nauczyciela, niech się do mnie odezwie na GG". Tym niemniej wciąż wiele osób oczekuje, że ktoś się będzie naginać do nich.

Zastanawiam się, czy nie jest to przyzwyczajenie po Kościele Katolickim. Ich świątynie są praktycznie wszędzie, a większość kapłanów (a na pewno ci, których znamy z przekazów medialnych) zrobi wszystko, żeby przyciągnąć do siebie zagubione owieczki. W dodatku, choć zmienia się to od wielu lat, wierni i wielu kapłanów pozwala sobie na bylejakość. "Mierny, bierny, ale wierny". Można być wiernym, Kościół przyjdzie do ciebie, a ty sam nie będziesz musiał się za bardzo starać. Albo przyjąć reguły... ale nie wszystkie. To nie fair i sama uważam, że jak już być wiccaninem, katolikiem, muzułmaninem, to na serio, a nie częściowo, ale taka postawa kusi i dotyczy na prawdę wielu Polaków.

Może stąd pojawia się w niektórych osobach pragnienie, żeby wszystko było proste, że będzie można dopasować religię do siebie. Ze zdumieniem odkrywam za każdym razem, że są osoby, które uważają, że przyjazd z Łodzi do Warszawy na spotkanie to za daleko. No, blisko nie jest, a jak już kiedyś pisałam, inni mają o wiele trudniej. Czekają, aż arcykapłan zjawi się w ich mieście, na ich progu. Albo aż ktoś im powie, że koweny są demokratyczne i może i będzie trzeba słuchać arcykapłanów... ale nie do końca. Zupełnie innym tematem jest skyclad, gdzie jak najbardziej rozumiem próby uczepienia się myśli, że są koweny praktykujące w szatach (sama tak kiedyś miałam). Jednak spotkałam się i z sugestiami od osób, ponoć zainteresowanych Wicca, które próbowały mi wmówić, że robimy to źle. Że Wicca należy zmienić, by arcykapłanów nominować w wyborach i rycić w ciuchach. Niemal z pretensją, że przecież my zniechęcamy ludzi, a należałoby ich zachęcać.

Wicca natomiast ludzi nie zachęca i nie ma zamiaru tego kiedykolwiek robić. Nie dostosowuje się do ludzi, nie gania za owieczkami. Jest wiele różnych kowenów, Wicca ma wiele różnych odcieni, wiele zwyczajów. Jednak zawsze to zainteresowany musi podjąć kroki, starać się, wykazać się, pojechać na spotkanie, wykonywać polecenia i słuchać wskazówek. To zainteresowany dopasowuje się do grupy, nie odwrotnie - i nie dotyczy to tylko Wicca, ale praktycznie każdej zamkniętej organizacji, zakonu, klubu. Wicca jednak bardzo słabo toleruje brak zaangażowania i bylejakość, więc jeśli chcecie czegoś łatwego, co do was samo przyjdzie, to nie będzie to ścieżka dla was.

Jednak jeśli nie poddajecie się zbyt łatwo, lubicie wyzwania, potraficie się zaangażować i dawać z siebie, Wicca może być czymś, co da wam wiele satysfakcji.
Zwłaszcza, że po inicjacji jest tylko trudniej ;)


 

PS. Po nowe wpisy, fotografie i polecane linki, klikaj w Blog Czarowniczy na Facebooku!

3 marca 2015

Wiosna, ach, to Ty!

Mamy już marzec. Wczoraj w Warszawie przeszła Burza, taka przez wielkie B, z grzmotem i błyskawicą i ulewą, co kazało mi się zastanowić, czy to aby już nie jest początek wiosny, przynajmniej w pogodzie. Zwłaszcza, że ostatnio widać w końcu na niebie trochę niebieskiego (mimo ciągłej mieszanki, jak w garncu)
Jednak na całego powitamy wiosnę dopiero po Równonocy, kiedy w końcu Dzień stanie się dłuższy niż Noc. Kiedyś, przez szereg lat samotne czarownice i niezrzeszeni poganie obchodzili to święto głównie w izolacji. Nie jest łatwo zainicjować świętowanie w grupie, podobnie, jak trudno się czasem do grupy przyłączyć - bo jak taką znaleźć!

Na szczęście czasy samotności i izolacji minęły i nic dzisiaj nie stoi na przeszkodzie, by nadejście wiosny stało się nie tylko wielkim świętem, ale i wielką imprezą. Takie imprezy będą miały miejsce między innymi w Warszawie, choć na pewno nie tylko - poszukajcie informacji o imprezach w swoim mieście w Internecie i na Facebooku.

Wśród Warszawskich imprez serdecznie polecam  Stołeczny Marsz Powitania Wiosny organizowany przez środowiska rodzimowiercze. To bardzo sympatyczne, rodzinne wydarzenie, wielki spacer od Syrenki (tej na Starym Rynku) do Syrenki (nad Wisłą) z wielką Marzanną. Byłam w zeszłym roku i było bardzo fajnie, więc szczerze zachęcam do wzięcia udziału. Uczestnicy marszu zbiorą się od 11:00 na Rynku Starego Miasta 21 marca, potem ruszą wyprawić kukłę zimy w jej ostatnią podróż.

Niestety, w tym roku na Marszu Powitania Wiosny mnie nie będzie - samą Równonoc spędzam za granicą. Tydzień później jednak organizuję Rytuał Równonocy Wiosennej. Odbędzie się on w sobotę, 28 marca, późnym popołudniem. Po więcej szczegółów zaglądajcie na forum Wiccańskiego Kręgu - serdecznie zapraszam do przyłączenia się do grupy organizacyjnej, bo są jeszcze role do przygarnięcia. Tym niemniej już teraz zanosi się na bardzo fajny rytuał i sympatyczną imprezę, więc mam nadzieję, że chętnych nie zabraknie i będzie ich jeszcze więcej, niż teraz jest. W trakcie rytuału również pożegnamy Marzannę - symbol zimy, a następnie zasadzimy ziarna i naładujemy je naszą mocą, aby stały się symbolami naszych intencji i celów, które chcemy zrealizować tej wiosny.

A skoro już przy ciekawych wydarzeniach jesteśmy - choć to już będzie lato...
Zapraszam serdecznie na Wiccanisko 2015! W tym roku opiekę nad Wiccaniskiem przejęła Mojmira, ale nic nie ulega zmianie pod tym względem, że impreza zapowiada się - jak zwykle z resztą - świetnie. Oprócz Wiccaniska odbędą się też Luminaty - warszataty czarownicze, ale dla osób zainteresowanych Wicca (zwłaszcza początkujących!) najciekawszy będzie wiccaniskowy weekend, podczas którego będziecie mogli zapoznać się z kursem Wicca Study Group, który obejmuje podstawy Wicca, takie jak czym jest inicjacja, Koło Roku, jak wiccanie rozumieją magię i jakie są wiccańskie wierzenia.
Trzeba się pospieszyć, bo nie ma już wiele miejsc!

Serdecznie zachęcam wszystkich, żeby brali udział w różnych pogańskich i czarowniczych wydarzeniach, poznawali nowych znajomych i angażowali się w naszą społeczność. Nawet, jeśli jakimś cudem nie nawiążecie przyjaźni na lata (co mało prawdopodobne), nie  będziecie już musieli świętować samotnie.


PS. Aby śledzić nowe notki na bieżąco polub Blog Czarowniczy na Facebooku!