21 lutego 2013

Dlaczego nie czytać książek o Wicca

Generalnie jestem wielką zwolenniczą czytania i to wszystkiego. Piszę, żeby postawić sprawę jasno i żeby w trakcie czytania tej notki nie zamieszało się Wam w głowach.
Czytać można dokument i fikcję, beletrystykę i naukowe opracowania - wszystko poszerza nie tylko ogólnie pojęte horyzonty, ale też naszą wiedzę i naszą wyobraźnię. Coraz częściej jednak świat, który mnie otacza próbuje mnie przekonać, że czytać nie należy, a już na pewno nie książek dotyczących Wicca, więc zabawię się w adwokata diabła i spróbuję i Wam (tylko na chwilkę!) taki pogląd zaszczepić.

Zaczęło się, kiedy niedawno weszłam do magicznego sklepiku i zmartwiałam, zobaczywszy kolejną pozycję stworzoną przez Raven Silverwolf "Nastoletnia Czarownica. Wicca dla nowego pokolenia." To pierwsza i podstawowa wada naszego rynku wydawniczego (który jeśli chodzi o tę tematykę jest w opłakanym stanie) - książki, które mają być zgodnie tytułem czy sugestią wydawcy o Wicca prawie na pewno nie są o niej wcale. Bolączką naszych polskich wydawnictw jest publikowanie tłumaczeń amerykańskich książek, które traktują o bardzo luźnej interpretacji tego, czym jest nieinicjacyjne czarownictwo, zamiast książek o Wicca faktycznie. Na prawdę, trzeba się przekopać przez tony głupot, zanim trafi się na jakąkolwiek w miarę poważną pozycję. Ostatnia książka i dodatek do niej (kupić można razem lub oddzielnie) z instrukcjami do zaklęć miłosnych czy "jak sprawić, by nauczyciel spojrzał łaskawszym okiem" wydaje mi się po prostu szkodliwa, nie tylko dla nastoletnich czarownic, ale dla każdego niedoświadczonego czytelnika. Do tego bardzo często autorzy tych książek, wbrew opisom na okładkach, nie są wiccanami, albo nawet nie znają nikogo, kto wiccaninem jest. Dlatego zanim się zdecydujecie na przeczytanie czy kupno książki, warto zasięgnąć Drugiej Opinii, lub po prostu poradzić się bardziej doświadczonych znajomych.

Inny typ książek, którymi czytelnicy, chcący zdobyć wiedzę o Wicca, się często ekscytują, to książki z Wicca powiązane bardzo luźno i które  mają bardzo niewiele wspólnego z dzisiejszą tradycją. Przykład? Opiewane często "Współczesne czarownictwo" Gardnera. Pełno w nim jakichś strasznych bzdur, między innymi o tym, że Wicca to kult, który przetrwał ze starożytnych, przedchrześcijańskich czasów, a w który mieli być również zaangażowani Templariusze. W czasach Gardnera może były to uzasadnione tezy naukowe, ale cóż... w czasach przed Galileuszem i Kopernikiem płaskość Ziemi też wydawała się tezą uzasadnioną. Podobnie ludzie szaleją na punkcie "Białej Bogini" Gravesa czy "Aradii..." Lelanda i podane tam tezy czy zwyczaje przytaczają później jako wiccańskie. Nic bardziej mylnego! Owszem, pewne fragmenty, wyjątki mogły być inspiracją dla Gardnera czy innych czarownic, które zdecydowały się je później wprowadzić do swojej praktyki, ale nic więcej! Dlatego książki te bardziej zaciemniają obraz Wicca, niż rzeczywiście go pokazują.

No dobrze, a co w takim razie z książkami pisanymi przez współczesnych, inicjowanych i doświadczonych wiccan? Otóż tych nie należy czytać również. Książki te bowiem najczęściej nie zawierają wiedzy, jedynie wskazówki albo (co gorsza dla początkujących w temacie) przemyślenia. Paradoksalnie może to zawęzić czytelnikowi ogląd na Wicca ze wszystkich spojrzeń, jakie mógłby sam wypracować, do wskazanego przez autora. Może rozbudzić pewne oczekiwania lub chęć odczuwania pewnych emocji i doznań, których czytelnik nigdy nie będzie miał - w końcu każdy jest indywidualną jednostką, a doświadczenia w Wicca są bardzo indywidualne, a za to zamknąć go na to, co sam mógłby przeżyć. Może narzucić pewne tryby myślenia, analogie, podczas gdy czytelnik mógłby wypracować swoje, lepiej dla niego działające i bardziej odpowiednie, niż te które wyczytał.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wszystkiego nadal pamiętacie, kochani Czytelnicy, że się z Wami droczę, ale chciałam tą notką zwrócić Waszą uwagę na niezwykle istotną rzecz. Lektury dotyczące Wicca należy dobierać ze szczególną uwagą, jeśli człowiek nie chce sobie zamieszać w głowie. I zawsze należy mieć tę głowę otwartą, gotową odsiać plewy, gotową przyjąć nowe pomysły. W każdym momencie możecie z resztą poradzić się osób bardziej od Was doświadczonych w temacie danej książki czy autora. Ja zaś dalej trzymam kciuki za polski rynek wydawniczy, by w końcu zaczęło ukazywać się więcej dobrych, mądrych i przemyślanych książek zamiast wszechobecnej tandety.

I pamiętajcie, Drodzy Czytelnicy, że w Wicca najważniejsze jest doświadczanie i przeżywanie, a tego nie dadzą Wam żadne książki. Nic nie zastąpi kontaktu z żywym wiccaninem, który na bieżąco wyjaśni wątpliwości i przedstawi różne punkty widzenia, a może, kto wie, wskaże drogę do inicjacji i pełnego przeżycia misterium. Nie po książkowemu. Po swojemu.

17 lutego 2013

Po co wiedźmy piszą blogi

Przeczytałam niedawno (choć ma już kilka dobrych tygodni) fantastyczny wpis na blogu Mojmiry pt. "Po co wiedźmy chodzą do wróżki", który bardzo wielu osobom może odświeżyć perspektywę i pozwolić na nowo spojrzeć na czarownice, które umieją się przyznać, że nie są wszechwiedzące, a potrzebują czasem pomocy i zdania osoby "z zewnątrz".
Przez niego zaczęłam się zastanawiać po co wiedźmy piszą blogi. Co oznacza być wiccaninem - blogerem? Czy to do czegoś zobowiązuje? Co to znaczy być blogerem w ogóle?
Żeby to rozstrzygnąć trzeba wrócić do podstaw, czyli do definicji, czym jest blog. "Słownik języka polskiego" PWN podaje, że Blog to "dziennik prowadzony przez internautę na stronach WWW". Proste, prawda? Za proste, zbyt ogólne jak na potrzeby dalszych rozważań, choć pewnie okazałoby się bardziej skomplikowane, gdyby zweryfikować czym jako przedmiot lub forma literacka może być "dziennik". Zasięgnęłam więc (jak każdy chyba internauta) opinii Cioci-Wikipedii w tej sprawie. Oto, jakie informacje (między innymi) można tam zdobyć:

Blog od wielu innych stron internetowych różni się zawartością. Niegdyś weblogi utożsamiano ze stronami osobistymi (czy domowymi). Dziś ten pogląd wydaje się nieuzasadniony, wciąż jednak od innych stron internetowych blogi odróżnia bardziej personalny charakter treści: częściej stosowana jest narracja pierwszoosobowa, a fakty nierzadko przeplatają się z opiniami autora. Ponadto można spotkać się z definicją bloga jako sposobu komunikacji.

 Poza definicjami podanych jest jeszcze wiele kategoryzacji i sposobu podziału blogów, jednak Wikipedia nie podaje podkategorii blogów tematycznych. Wydaje mi się, że to dlatego, że blog - tak jak strona internetowa - może być dosłownie o wszystkim. Co więcej, o ile strony internetowe zwykle są tematyczne, tak blogi wcale nie muszą być, bo stanowią tylko i wyłącznie dziennik autora. Są zapiskami tego, czym bloger chce się podzielić ze światem.

Kim zatem jest wiedźma - bloger? Tym samym zupełnie, co każdy inny bloger. Jak każdy normalny człowiek odczuwa czasem potrzebę dzielenia się swoimi przemyśleniami, najróżniejszymi, a czasem głupotami, też najróżniejszymi. Bo czarownica - jak wspomniany przy innej okazji fizyk kwantowy, hydraulik czy śpiewak operowy jest normalnym człowiekiem, czującym potrzebę komunikacji z innym człowiekiem, nie tylko przez obwieszczanie swoich myśli, ale też przez kontakt z czytelnikiem, przez słuchanie (czytanie) co inni ludzie mają na temat tych myśli do powiedzenia. Poza byciem kapłanem, wiccanie mają zwyczajne, "świeckie" życie, codzienne troski i codzienne sprawy. Wiccanin dużo swojego życia poświęca dla Wicca, a jednak nie musi być to jedyna sprawa, w której się wypowiada.

Bo jeśli tak jest, jeśli nie ma się potrzeby powiedzenia opinii w innej niż Wicca sprawie, jeśli nie chce się znać opinii czytelników na temat swoich opinii, jeśli nie poszukuje się kontaktu z drugim człowiekiem, to się go odpycha, to łatwo się wtedy nadąć i napuszyć i stracić kontakt z rzeczywistością.

6 lutego 2013

Spotkania, spotkania...

Kochani Czytelnicy - mam dla Was kilka informacji o przeróżnych spotkaniach, które się odbyły lub odbywać będą.

Zacznę od spotkania, które miało miejsce w Poznaniu, 2-giego lutego.
Muszę przyznać, że jestem trochę zawiedziona, bo na naszym Imbolcowym spotkaniu pojawiła się... jedna osoba. Czekaliśmy na pętli Garbary, aż ktoś się pojawił, a że, mimo wcześniejszych zapowiedzi, padało, popędziliśmy na Stary Rynek, żeby sprawdzić, czy nikt tam o 11:00 nie będzie czekał. Nie czekał.
Mimo to południe udało się, poszliśmy na gorącą herbatę, która nas trochę rozgrzała po czekaniu na zimnie, a potem wróciliśmy do domów, zahaczając po drodze o sklepik "CUD", którego mój towarzysz wcześniej nie znał.
Było całkiem miło, ale nie będę ukrywać, że trochę mi przykro, bo wymyśliłam, wydaje mi się, coś fajnego. Pewnie tego pomysłu i tak by się nie dało zrealizować ze względu na iście imbolcową pogodę (czyli śnieg z deszczem), ale mimo pogody stawiłam się w obu umówionych miejscach i marzłam. Będę więc trwać myślami przy spotkaniu marcowym, które odbędzie się 16 lub 17 marca i, na które mam nadzieję, przyjdzie więcej osób.
Poza tym proszę pamiętać, że między jednym a drugim spotkaniem ja nie wyparowuję, więc można próbować mnie porwać na kawę po pracy ;) Kontakt jak zwykle - mailowy.

Informacja numer dwa - odnośnie 23-go lutego. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie będę w Warszawie na spotkaniu, na którym między innymi będzie Agni. Mam nadzieję, że jeśli pojawią się jakieś pytania związane z Wicca, będę mogła pomóc jej w udzielaniu na nie odpowiedzi.

Kolejna sprawa Wiccanisko 2013
To już się luty zrobił, więc czas najwyższy czas podjąć decyzję: czy organizujemy Wiccanisko w tym roku?
Możliwy termin to 26-28 lipca, miejsce najprawdopodobniej położone mniej-więcej w centralnej Polsce (jeszcze nie wyznaczone), cena nie powinna przekroczyć za 250 zł za 2 noclegi z pełnym wyżywieniem, ogniskami, uwzględnia też ewentualne nieprzewidziane wydatki. Wstępne zgłoszenia zbieramy na forum Wiccańskiego Kręgu, natomiast uprzedzamy, że organizacja Wiccaniska zależy TYLKO I WYŁĄCZNIE od liczy chętnych!
Niezdecydowanym polecam lekturę relacji z poprzednich edycji na stronie Wiccańskiego Kręgu oraz na blogu tutaj i tutaj .

I ostatnie zaproszenie - na Czesko-Morawską Konferencję Czarownic, odbywającą się niedaleko za polską granicą.  Jest organizowana między innymi przez Jakuba, który pozostaje w kontakcie ze znanymi mi czarownicami, między innymi Agni i Mike’iem, ale też Vivianne i Chrisem Crowley, którzy poprowadzą na BMWC warsztat „Phoenix Rising”, czyli Powstanie Feniksa. Zachęcam do zapoznania się ze stroną - dostępne języki to angielki i czeski. http://www.bmwc.org/ Natomiast osobiście bardzo żałuję, bo jest to jedyne spotkanie z całej dzisiejszej listy, na którym mnie nie będzie.

Na razie to tyle, ale będę informować o kolejnych wydarzeniach!
Pozdrawiam i wszystkim Czytelnikom ślę ciepłe, wiosenne, imbolcowe pozdrowienia, pełne Słońca, ciepła ognia, mimo tych wszystkich śniegów i mrozów wciąż walczących o utrzymanie silnej pozycji za naszymi oknami.