16 lipca 2013

Między ubojem a rytuałem

Ubój rytualny jest tematem bardzo ciężkim dla mnie, jak już pisałam o tym ostatnio. Widzę jednak, że mój poprzedni tekst nie wyjaśnił mojego stanowiska wobec tego problemu wystarczająco klarownie, co mam zamiar teraz zrobić.
Proszę tylko szanownych Czytelników, miejcie na uwadze cały czas, że odnoszę się wyłącznie do sytuacji związanej z nieustaloną  w ostatni piątek ustawą i stanu rzeczy w Polsce. 

Żeby móc przeanalizować sytuację w Polsce stricte, trzeba by na czas jakiś rozdzielić ubój od rytuału. Sama procedura pozbawiania zwierzęcia życia, która długo była w użyciu jest moim zdaniem okropna. Zwierzę było wprowadzane do klatki obrotowej, czyli stalowej komory, z której wystawała tylko głowa krowy, a która po zamknięciu, obracała się o 90 stopni tak, by zwierzę wisiało głową w dół. Taka procedura sama w sobie powoduje stres, dyskomfort i urazy. Następnie przecinane są obie tętnice szyjne z tchawicą „po drodze” i zwierzę zaczyna się wykrwawiać. Proces ten trwa kilka minut, efektem czego krowa umiera z wykrwawienia i uduszenia - krew nie dopływa do głowy, więc następuje obumarcie mózgu z braku tlenu. Warunkiem koniecznym jest jednak to, że zwierzę podczas skrwawiania musi być żywe, nie przecina się więc rdzenia kręgowego - głównej wiązki nerwów, więc obumierający mózg wciąż odbiera sygnały z rannego ciała. To prawda, że podczas śmierci w ciele zwierząt i ludzi zachodzą biochemiczne zmiany, takie jak produkcja endorfin czy innych hormonów, które pozwalają na spokojne odejście, wręcz wprawiają w uczucie euforii w momencie śmierci. Tylko na początku zwierzę nie wie, że umrze, czuje jedynie, że jest ranne, organizm podejmuje walkę. Dlatego pojawia się ból (sygnał dla mózgu, że z ciałem jest coś nie tak), adrenalina, hormony i białka stresu.Tak wyglądała procedura stosowana w Polsce, przyjmowało się, że spełnia ona warunki zarówno szechity jak i halal.
W przypadku zwierząt nie przeznaczonych na cele religijne ogłusza się je najpierw tak, żeby straciły przytomność, a następnie oddziela łeb w całości od ciała tak, żeby jak najszybciej przerwać rdzeń kręgowy. 

Tyle o samej śmierci zwierząt… ale rytuał, czy to żydowski, czy muzułmański obejmuje nie tylko technikę uśmiercania zwierzęcia. Uboju rytualnego musi dokonywać w każdym wypadku odpowiednio wyszkolony, Żyd (lub Muzułmanin), bo zwierzę zabite przez osobę z innego ludu nie nadaje się już na jedzenie. Należy stosownie modlić się podczas zadawania ciosu i wykrwawiania się zwierzęcia. Zwierzę niejednokrotnie powinno być specjalnie do takiego uboju przygotowane, wiele wspólnot preferuje kontrolę nad właściwą hodowlą, bowiem w kulturach Wschodu równie ważne co śmierć jest życie takiego zwierzęcia - zwraca się uwagę na to, co zwierzę je, na jego wiek, stan zdrowia, a nawet samopoczucie. Często decyduje się na chów na wolnym wybiegu, lub ekologiczne, bo mniej prawdopodobne jest, że zwierzę żyjące w zgodzie z naturą i otoczone troską swoich właścicieli będzie nieczyste (padnie, zachoruje).
Z kolei na zwierzęta na ubój z ogłuszaniem nikt nie zwraca takiej uwagi, często są chowane w klatkach i w zasadzie Słońca ani trawy nie oglądają w całym swoim życiu.

Tyle w teorii, bo w Polsce raczej rzadko dochodziło w praktyce do sytuacji, w której ubój przez skrwawianie bez ogłuszania był ubojem faktycznie rytualnym. Bez statystyk, które, jak już pisałam, nie były prowadzone w zakresie takiego uboju, nie wiemy czy faktycznie był on przeprowadzany przez odpowiednie osoby, odpowiednio przygotowane, wypowiadające swoje modlitwy z uczuciem i wiarą. Znając jednak podejście do religii i wiary statystycznego Polaka śmiem bardzo wątpić, czy ubojowi „rytualnemu” faktycznie ten rytuał mający swoje prawdziwe i głębokie znaczenie dla niektórych ludzi się odbywał. Zamiłowanie do bylejakości, partyzantki i wiecznych rozwiązań tymczasowych jest w nas głęboko zakorzenione. Gdzie tu więc sens, gdzie logika w przeprowadzaniu uboju, który się rytualnym nazywa, ale właściwie nim nie jest? 

Nie potępiam ani Żydów ani Muzułmanów ( swoją drogą ci ostatni nie robią żadnej strasznej awantury, jak przedstawiciele Żydów - dlaczego… ???) za ich religie, wierzenia, rytuały. Nie rozumiem ich, ale komu jak komu, przedstawicielowi innej mniejszości religijnej trzeba akceptować cudze zwyczaje, nawet te straszne lub dziwne. Nie mogę więc powiedzieć, żebym była jednoznacznie przeciwna takiemu sposobowi zabijania zwierząt na pokarm. Z drugiej strony uważam go za okrutny ze stricte fizycznego i biologicznego punktu widzenia, nie jestem więc za rytualnym ubojem. Jestem natomiast pełna tolerancji i akceptacji dla ludzi, którzy go koniecznie potrzebują i chcą go wykonywać ze wszystkimi prawidłami danej sztuki - czy to będzie szechita czy halal.

To, o czym należy pamiętać analizując sytuację w Polsce to to, że w zeszły piątek… absolutnie nic się nie zmieniło. Nie wszedł w życie ani nie został nawet przegłosowany przez Sejm ŻADEN ZAKAZ rytualnego uboju. Ubój bez ogłuszania został zakazany Ustawą o Ochronie Zwierząt już w 2002 roku! Dopiero 2 lata później minister rolnictwa wprowadził rozporządzanie dotyczące uboju rytualnego, które okazało się niezgodne z Konstytucją, bo rozporządzenie jest dokumentem niższego rzędu niż ustawa, nie może więc w żadnym wypadku stać z nią w sprzeczności. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie jest prawomocny od początku tego roku. Mamy zatem w tej chwili prawo takie samo, jak w latach 2002-2004 i takie samo, jakie obowiązuje od pół roku. Nie wprowadzenie nowej ustawy nie zmienia… nic. 
Dziwne jest więc dla mnie, że z dnia na dzień wszyscy się tak rzucili na tę sprawę.

Jest jednak dla Muzułmanów i Żydów polskich wyjście - zamiast bardzo wątpliwej jakości masowej wyżynki zwierząt trafiających na eksport mogą odpowiedniego uboju dokonywać sami:
"Czy rzeczywiście religijni Żydzi nie mogą w Polsce dokonywać uboju rytualnego na potrzeby własnej wspólnoty? Jeszcze cztery miesiące temu rabin Schudrich (…) pytany przez dziennikarzy, dlaczego łamie prawo, powołał się na ustawę z 1997 r. o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich. Tam, w art. 9 napisano, że "W celu realizacji prawa do sprawowania obrzędów i czynności rytualnych związanych z kultem religijnym, gminy żydowskie dbają o zaopatrzenie w koszerną żywność, o stołówki i łaźnie rytualne oraz o ubój rytualny". (…) Gminy muzułmańskie mają umowę z państwem z 1936 r. bez zapisu, który można by interpretować jako zgodę na ubój rytualny. Ale większość muzułmanów akceptuje ubój z wcześniejszym, tzw. odwracalnym ogłuszeniem. Stosują go polskie ubojnie drobiu z certyfikatem halal.”

Wydaje mi się, że zgoda na masówkę, byle-jakość i eksport oraz próba wymożenia na polskich parlamentarzystach przegłosowania ustawy o uboju rytualnym poruszyła niepotrzebnie górę emocji, uprzedzeń i zadr, bo wystarczyłby religijnym mniejszościom na wszystkie potrzeby rytuał przeprowadzany w znacznie mniejszej skali i ilości sztuk, ale zgodnie ze wszystkimi wymogami i sztuką. Aż się chce zapytać za autorem cytowanego artykułu - może do dobry pomysł, „by zezwolić na ubój bez ogłuszania wyłącznie na potrzeby lokalnych wspólnot wyznaniowych - ale nie na eksport, jak chciał PSL i rzeźnicy. Być może błędem mniejszości żydowskiej i muzułmańskiej było to, że przyłączyli się do żądań rzeźników, zamiast prowadzić własną politykę.” ?

Ze źródeł Wikimedia Commons

W każdym razie ja już po raz ostatni odnoszę się do sprawy rytualnego uboju publicznie. Czy to, co napisałam sprawia, że jestem za czy przeciw takiemu sposobowi ubijania zwierząt? Nie wiem. Zdecydujcie sami i umieście po której stronie zechcecie.


1 komentarz:

  1. Świetny serwis, pełna adrenalina. Pozdrawiam

    Also visit my weblog; polecane strony

    OdpowiedzUsuń