22 sierpnia 2018

Wakacyjnie



Jestem właśnie na wakacjach - spędzam urlop nad "zatłoczonym i brudnym" polskim morzem, w jednym z moich ukochanych miejsc na ziemi, na Mierzei Helskiej. Teraz jestem tu drugi rok z rzędu, ale w międzyczasie miałam długą, wieloletnią przerwę i poza wiccańskimi zjazdami i imprezami nie wyjeżdżałam "za miasto" praktycznie wcale. Dzisiaj widzę, że to była zła decyzja, bo czuję, jak się regeneruję, jak bardzo mimo wczesnych pobudek jestem wyspana i wypoczęta. Jak dobrze pracuje mi się nad kolejnymi przedsięwzięciami, mimo braku łatwego dostępu do Internetu (będącego dla mnie podstawowym narzędziem w wiccańskiej dłubaninie dla Was). Prawdę mówiąc, to po prostu naprawdę moje magiczne miejsce. Miejsce, w którym, choć tak wcześniej nie myślałam, w sumie się wszystko zaczęło.

Wszystkie zdjęcia we wpisie są mojego autorstwa

Medytacja morskiego brzegu

Będąc na plaży czuję się niemal najbliżej żywiołów, jak się da. Tak było od wielu lat, chociaż kiedyś nie potrafiłam tego zidentyfikować, nazwać. Kiedy poznałam koncepcję czterech żywiołów, ich znaczenie i symbolikę - nagle wszystko zaczęło mieć sens, wyskoczyło na miejsce. Dziś nadal kocham medytować na plaży, zbliżam się do żywiołów, które rozpościerają swoją moc w naturze. Osiągam błogą równowagę dotykając każdego z nich na równi.
Siadam na Ziemi, na złotym piasku. Odchylam się do tyłu i wczepiam weń palce, zakopuję się w nim dłońmi, by czuć jego fizyczną stabilność.
Nogi wyciągam do przodu przed siebie tak daleko, jak mogę. Tak, by opływała je Woda, fale turkusowego morza. Czuję dzięki spokój temu spokój, ukojenie.


Zamykam oczy i moje ciało pochłania Ogień, żar palącego słońca. Ciepłe promienie przyjemnie rozgrzewający skórę, niosąc poczucie bezpieczeństwa i siły.
Odchylam głowę, by spojrzeć w błękit czystego nieba, po którym z wolna przesuwają się białe chmury. Czuję Powietrze, delikatną morską bryzę, wyciszającą ciało i umysł. Słyszę, jak wiatr niesie szum fal, tworzący odprężającą, niemal medytacyjną muzykę natury.


Moje magiczne miejsce na Ziemi

Od zawsze nadmorski brzeg, to właśnie miejsce zderzenia żywiołów, jest dla mnie miejscem magicznym, ale na Helu czuć to szczególnie. Taki skrawek lądu, targany żarem słońca i wichurami burz, między morzem a morzem, wydaje mi się być szczególną ostoją Bogów. Czuję ich obecność blisko, słyszę w szumie fal, widzę w blasku księżyca odbitym w wodach zatoki. Magia tutaj po prostu do mnie śpiewa, i chociaż zwykle straszny że mnie mieszczuch, co sobie nawet chwalę, to równie nie niepokojona i anonimowa czuję się tutaj.
Chociaż czasem bywa inaczej. Czasem blisko brzegu już traci się grunt, znajome wczoraj dno, dziś jest pełne zdradliwych uskoków i kamieni. Czasem gwałtowny prąd wciąga wgłąb nieznanego z cofającą się falą. Czasem burza może zaskoczyć morze. Wszystko to bardzo uczy pokory wobec bezlitosnej dla głupców wody, wobec potęgi sił natury, wobec mocy Bogów.

Ulubiony przystanek na trasie 

A jednak. Nie tylko każdy dzień, każda podróż i każde miejsce przypominają mi o mojej drodse i, jakby na to nie spojrzeć, powołaniu to każdy przyjazd tutaj po dziesięciokroć upewnia mnie, że jestem na właściwej ścieżce, że otaczają mnie właściwi ludzie, że po prostu dobrze mi z Wicca i moimi Bogami.
To tutaj utwierdziałam się w przekonaniu, że chcę wstąpić na tę drogę.
Tutaj pisałam swoje pierwsze teksty (na litość  jakie one były beznadziejne!).
To tutaj takżeppodjęłam decyzję o inicjacji, a nawet do jakiego kowenu, z jakimi ludźmi chcę moją ścieżką kroczyć.

Co z tego wynika?

Medytujcie. Szukajcie swoich ulubionych  świętych miejsc. Takich, do których chętnie się wraca. Takich, w których czujecie harmonię i spokój.
I pamiętajcie, że najważniejszego życiowe decyzje najlepiej podejmować że spokojem, będąc wypoczętym i zrelaksowanym - wtedy nie można się mylić!

0 komentarze:

Prześlij komentarz