30 sierpnia 2018

Wiccanisko (a raczej pół) 2018



I jak wielokrotnie w poprzednich latach - wróciłam z Wiccaniska. Zmęczona fizycznie, ale jak dawno odprężona psychicznie, musiałam sobie usiąść w domku, odpocząć i teraz w końcu mogę napisać.
W tym roku Wiccanisko było dla mnie podwójnie wyjątkowe. Po pierwsze - bo można by, niestety, rzec, że byłam tylko na jego połowie  Do czwartkowej nocy byłam jeszcze na wakacjach... nad morzem, o czym pisałam w poprzedniej notce. Wiccanisko zaś, już po raz drugi, odbywało się na Dolnym Śląsku, w malowniczej Jaroszówce. Aby zatem dostać się na Farmę Martynika, która gościła nas w ostatni weekend, musiałam zapakować się w jeden pociąg, potem drugi, żeby się za bardzo nie zajechać - zmiana pociągu na samolot, kolejny samolot i jeszcze jeden pociąg. A że stacji w Chojnowie odbierane mnie samochodem.
Wparowałam więc na Wiccanisko w piątek wieczorem, od progu krzycząc jak wariatka, że "czternaście godzin w podróży, ale wreszcie jestem, zaraz będę się z Wami witać".

Warszawa - niby w domu, a dopiero połowa drogi!

Szalony piątkowy wieczór

Zaraz też po szybkich powitaniach musiałam wyciszyć się, wejść w inny stan umysłu i przygotować się do rytuału. W piątkowy wieczór odbył się bowiem rytuał Pięciu Świętych Elementów. Był to obrzęd uzdrawiający, w którym wyrzucaliśmy złą energię i choroby z ciał uczestników do symbolicznych przedstawień. Następnie, po rytuale, przedstawienia te zostały zniszczone. Całość obmyślił i spisał dla nas Michiru, chociaż nie było go z nami na Wiccanisku (tęskniliśmy!). Wieczór zakończył się imprezą niemal do rana, ale to nic dziwnego, kiedy w jednym miejscu zbiorą się czarownice, a zwłaszcza kiedy jedna z nich ma trzydzieste urodziny (buziaki, Agatko!).

Spokojny sobotni poranek

W sobotę przed południem wybrałam się na warsztat Agni o magii i energii. Co prawda znam ten warsztat dobrze, a nawet go prowadziłam na poprzednim Wiccanisku, ale szalenie go lubię. Poza częścią teoretyczną: czym jest magia i jak korzystają z niej wiccanie, ma szeroką część praktyczną i pokazuje pewne elementy pracy z energią magiczną, co jest szczególnie cenne dla osób, które pierwszy raz biorą udział w takiej imprezie. Po warsztacie był natomiast czas na Czarowniczy Bazarek, gdzie można było sprzedać, zakupić lub wymienić swoje magiczne książki, przedmioty i akcesoria - zarówno te zakupione i nie używane, jak i własne rękodzieło.

Pracowite sobotnie popołudnie

Po południu zaś poprowadziłam wykład o podstawach alchemii. Opowiedziałam o pochodzeniu alchemii i samej jej nazwy, śledząc ją od Starożytnego Egiptu, przez Arabski Renesans, aż do średniowiecznej łaciny i francuskiego. Udało też mi się opowiedzieć więcej o Michale Sędziwoju - polskim alchemiku z Krakowa, który był szalenie popularny za swoich czasów, jak również o innych alchemikach, z Paracelsusem na czele. Omówiliśmy sobie też alchemiczny proces krok po kroku, kończąc nasze rozważania przemyśleniami, co alchemiczne symbole i operacje znaczą dzisiaj dla nas i dlaczego starożytną i średniowieczną sztuką interesował się Carl Gustav Jung.

Zapomniałam przy okazji tego wykładu wspomnieć (więc zrobię to teraz), że bardzo BARDZO polecam wszystkim, których nie odrzuca stylistyka japońskiej animacji, anime "Fullmetal Alchemist: Brotherhood". Pojawiają się w nim nazwiska historycznych alchemików, w tym jeden z bohaterów nosi imię szeroko znanego europejskiego adepta alchemicznej sztuki. Serial przemyca sporo magicznych, alchemicznych i hermetycznych wątków, a oprócz tego ma wartką, wciągającą akcję i sympatycznych bohaterów, którzy (co jest niestety rzadkie) interesująco rozwijają się i dojrzewają na przestrzeni fabuły. No i całe anime jest dostępne w Polsce na Netflix (który niestety nie zapłacił mi za reklamę).

Następnie, z uczestnikami wiccaniska i pomocą Verma pogadaliśmy sobie o wiccańskich wierzeniach. Zastanawialiśmy się, jak wiccanie widzą życie po śmierci, skąd wynoszą swoją moralność (przynajmniej część z nich). Porozmawialiśmy o wiccańskich Bogini, Bogu i ich aspektach, jak można ich postrzegać i dlaczego niektórzy wiccanie to ateiści. I w ogóle dlaczego wierzenia wielu wiccan różnią się od siebie.

Wspaniały, silny rytuał Lammas

Wieczorem zaś wzięliśmy się za przygotowywanie rytuału Lammas i przeprowadzenie go wspólnie, wraz z uczestnikami. W rytuale tym pełniłam rolę Bogini i jako że taka to była a nie inna okazja, musiałam "ściąć" Boga i przelać jego krew, by ludzkość miała co jeść w zimowych miesiącach... i tu już liczę na Wasze komentarze, jak wyszło, bo nie śmiem siebie oceniać. Natomiast bezapelacyjnie wielkie brawa należą się Nefre, nie tylko za napisanie całego, pięknego rytuału, ale i za przygotowanie magii dla pszczół. Czantowaliśmy greckie słowa, oznaczające pszczoły, siłę, wzrost i życie, przekazując energię do wnętrza "ula", skąd nasza fantastyczna Nefre przekazywała ją wszystkim pszczołom na całym świecie. Czuć było moc taką, że aż wstrząsała całym ciałem.
Po rytuale, jak to zwykle bywa, impreza, tańce i śpiewy trwały do nocy.

Przepiękny lammasowy chleb, upieczony przez Martę i Beti - posmarowany miodem i jeszcze ciepły!

Krótka niedziela

W niedzielę, nim się pożegnaliśmy, Agni i Verm opowiedzieli nam o psychopatach, przestrzegając, jak ich unikać w towarzystwie zainteresowanym duchowością, magią i religią. Przedstawili niebezpieczeństwa, płynące z ewentualnego poddania się wpływom psychopatów, zwłaszcza, jeśli ci prowadzą koweny lub inne grupy. Po tym wykładzie z dyskusją Vivien przedstawiła uczestnikom Wiccaniska pathworking (medytację kierowaną), przygotowany przez Agni i zostało jeszcze trochę czasu, by wszyscy zainteresowani mogli przebyć przygotowany w czwartek labirynt.

Podsumowanie i podziękowania

Wspomniałam na początku wpisu, że Wiccanisko to było dla mnie wyjątkowe z dwóch powodów. Pierwszy już przedstawiłam. A drugi - wyjątkowo tym razem jechałam praktycznie na gotowe. Całą organizację wzięły na siebie moje fantastyczne Siostry - Nefrestim i Vivien. To one zawzięły się i przygotowały we dwie całą imprezę, mimo że początkowo nie mieliśmy, jako ekipa Wiccańskiego Kręgu, planów, by się odbyła. Wszystko odbyło się dzięki ich pracy i zaangażowaniu, za co serdecznie dziękuję w imieniu swoim, absolutnie moje najniższe ukłony, jak również ekipy wykładowców i uczestników. Dziękuję również Marcie i Matkowi z Farmy Martynika, a także Beti, za przyjęcie nas, dbanie o nas i nasze żołądki przez cały weekend.

I znów do domu - Pełnia Księżyca nad A2

No i oczywiście dziękuję wszystkim wspaniałym uczestnikom, bo przecież nic z tego by się nie odbyło, gdyby nie Wy. Wszystkie warsztaty, wykłady i wydarzenia są robione dla Was i z myślą dla Was. Mam nadzieję, że to Wiccanisko było dla Was wyjątkowe i że dowiedzieliście się na nim wielu ciekawych rzeczy nie tylko o Wicca, ale i o Bóstwach, magii i duchowości, a także o samych sobie. No i że oczywiście bawiliście się tak samo fantastycznie, jak ja bawiłam się z Wami.
I to oczywiście nie koniec naszych przedsięwzięć. Na horyzoncie widać już kolejne imprezy, które dla Was przygotujemy, więc śledźcie Bloga Czarowniczego, jego Fanpage i grupę Wiccańskiego Kręgu. Jak zwykle - kolejne informacje, wpisy, artykuły - już niebawem!

PS. Pamiętajcie, że możecie polubić Blog Czarowniczy na Facebooku, a od niedawna wystawić również swoją rekomendację, do czego serdecznie zachęcam!

0 komentarze:

Prześlij komentarz