7 marca 2015

Droga musi być kręta

Raz na jakiś czas, na wiccańskich grupach facebookowych i forach następuje dziwny wysyp ludzi, którzy by coś chcieli, ale, choć nie wiedzą dokładnie czego by chcieli, to koniecznie na srebrnej tacy.Wskazywać paluchem nie będę, bo to nie ładnie, jednak widać wśród wielu osób w naszym pięknym kraju i w naszej społeczności, postawę roszczeniową. Innymi słowy podejście, w którym coś, co ja chcę mieć powinno mnie się należeć - niezależnie od tego, czy zdrowy rozsądek sens i logika świadczą za, czy przeciw temu.

Najjaskrawszym przejawem takiej postawy roszczeniowej w przypadku osób chcących zajmować się magią (chyba, bo to nie było dla mnie takie jasne), była osoba, która na forum tematycznym oświadczyła, że szuka "odpowiedzi na trudne pytania". Tylko i aż tyle. W zasadzie można było tylko życzyć jej powodzenia, bo niczego więcej się nie dowiedzieliśmy, mimo pytań o jakie pytania i o jaką tradycję magiczną chodzi. To było swego rodzaju kuriozum i chyba już granica, w jakiej można się posunąć w swoim lenistwie, nowa forma "szukam nauczyciela, niech się do mnie odezwie na GG". Tym niemniej wciąż wiele osób oczekuje, że ktoś się będzie naginać do nich.

Zastanawiam się, czy nie jest to przyzwyczajenie po Kościele Katolickim. Ich świątynie są praktycznie wszędzie, a większość kapłanów (a na pewno ci, których znamy z przekazów medialnych) zrobi wszystko, żeby przyciągnąć do siebie zagubione owieczki. W dodatku, choć zmienia się to od wielu lat, wierni i wielu kapłanów pozwala sobie na bylejakość. "Mierny, bierny, ale wierny". Można być wiernym, Kościół przyjdzie do ciebie, a ty sam nie będziesz musiał się za bardzo starać. Albo przyjąć reguły... ale nie wszystkie. To nie fair i sama uważam, że jak już być wiccaninem, katolikiem, muzułmaninem, to na serio, a nie częściowo, ale taka postawa kusi i dotyczy na prawdę wielu Polaków.

Może stąd pojawia się w niektórych osobach pragnienie, żeby wszystko było proste, że będzie można dopasować religię do siebie. Ze zdumieniem odkrywam za każdym razem, że są osoby, które uważają, że przyjazd z Łodzi do Warszawy na spotkanie to za daleko. No, blisko nie jest, a jak już kiedyś pisałam, inni mają o wiele trudniej. Czekają, aż arcykapłan zjawi się w ich mieście, na ich progu. Albo aż ktoś im powie, że koweny są demokratyczne i może i będzie trzeba słuchać arcykapłanów... ale nie do końca. Zupełnie innym tematem jest skyclad, gdzie jak najbardziej rozumiem próby uczepienia się myśli, że są koweny praktykujące w szatach (sama tak kiedyś miałam). Jednak spotkałam się i z sugestiami od osób, ponoć zainteresowanych Wicca, które próbowały mi wmówić, że robimy to źle. Że Wicca należy zmienić, by arcykapłanów nominować w wyborach i rycić w ciuchach. Niemal z pretensją, że przecież my zniechęcamy ludzi, a należałoby ich zachęcać.

Wicca natomiast ludzi nie zachęca i nie ma zamiaru tego kiedykolwiek robić. Nie dostosowuje się do ludzi, nie gania za owieczkami. Jest wiele różnych kowenów, Wicca ma wiele różnych odcieni, wiele zwyczajów. Jednak zawsze to zainteresowany musi podjąć kroki, starać się, wykazać się, pojechać na spotkanie, wykonywać polecenia i słuchać wskazówek. To zainteresowany dopasowuje się do grupy, nie odwrotnie - i nie dotyczy to tylko Wicca, ale praktycznie każdej zamkniętej organizacji, zakonu, klubu. Wicca jednak bardzo słabo toleruje brak zaangażowania i bylejakość, więc jeśli chcecie czegoś łatwego, co do was samo przyjdzie, to nie będzie to ścieżka dla was.

Jednak jeśli nie poddajecie się zbyt łatwo, lubicie wyzwania, potraficie się zaangażować i dawać z siebie, Wicca może być czymś, co da wam wiele satysfakcji.
Zwłaszcza, że po inicjacji jest tylko trudniej ;)


 

PS. Po nowe wpisy, fotografie i polecane linki, klikaj w Blog Czarowniczy na Facebooku!

4 komentarze:

  1. To mnie pocieszyłaś Sheiluś ;)

    Nefre

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój znajomy często mnie pytał, co robimy, żeby zachęcić ludzi i współczuł, że musimy mieć ciężko, żeby ich przyciągać, bo nie jesteśmy popularni. Myślę, że to kwestia właśnie przyzwyczajeń. Katolicy mówią, że mało wiernych, Świadkowie Jehowy pukają do drzwi, a Hare Krishna tańczą na ulicach. Wiccanie nie mają nawet ulotek :/ Może wydrukujemy jakieś i będziemy rozdawać w drodze na następny Sabat? Np. 'Wielka Matka wzywa także Ciebie' :)

    Arek

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez względu w co wierzysz - jaką praktykujesz religię powinieneś podejść do niej, do tego co praktykujesz i w co wierzysz na poważnie, bo tylko taka wiara ma siłę przenosić gór. Jeśli traktujesz wiarę w kategoriach hobby, to żadna religia w dłuższej perspektywie nie będzie dla takiej osoby zadowalająca - bez względu jak wspaniale będzie reklamowana lub owej reklamy się będzie wystrzegać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam, mam jednak wrażenie, że pewne religie... a nawet nie religie, tylko organizacje religijne łatwiej tolerują bylejakość. Natomiast sama jestem przeciwniczką takiego postępowania. Niezależnie, czy używamy ulotek, misjonarzy, czy raczej odstraszamy... skoro się już na coś decydujemy, należy być konsekwentnym.
      Z drugiej strony, może chodzi i o to, że nie decydujemy się świadomie? Często przecież religia nie jest wyborem naszym, ale naszych rodziców i wychowujemy się w rodzinnym "matrixie" otaczającej nas religii. Może stąd wiele osób nie potrafi uszanować zasad, do których jesteśmy rzekomo przywiązani.

      Usuń