2 listopada 2018

Śmierć i inne przyjemności


Nie wiem, jak Wy to odbieracie, ale dla mnie - wciąż jeszcze mamy samhainowy czas. Może to ten długi listopadowy weekend, może fakt, że dzięki regularnym medytacjom jestem spokojniejsza i dni mi się "wydłużyły", może to przez ładną, ciepłą pogodę. Ale wyjątkowo dobrze czuję się z "sezonem halloweenowym" w tym roku. Prawdę mówiąc z roku na rok lubię ten okres coraz bardziej.
Drugi już rok czekałam z cukierkami na przebierańców. Znów się nie pojawili i cukierki chcąc, nie chcąc, trzeba było zjeść samemu (co za pech!), ale mam poczucie, że w końcu któregoś roku przyjdą. Znów przygotowaną mam listę horrorów i filmów Burtona, które chcę obejrzeć w tym roku i jestem dopiero gdzieś w jej połowie. Ta połowa święta, pełna zadumy i powagi troszeczkę mi umyka, bo halloweenowe szaleństwo sprawia mi coraz większą frajdę.


Życie po życiu?

Może dlatego, że śmierć, zwłaszcza moja własna, trochę przestała mnie obchodzić.
Im dłużej na jej temat myślę, tym jaśniej to widzę i tym bardziej przestaję się śmierci bać. Boję się bólu, owszem, albo że mogłabym w pewnym momencie stracić wspomnienia i rozum, jak to już widziałam u innych, choć znacznie starszych ode mnie ludzi. Ale nie boję się, że umrę. Od lat przyzwyczaiłam się już, że śmierć jest częścią życia i że kiedyś po prostu przyjdzie. Wielu ludzi nie chce jednak swojego życia kończyć. Nic dziwnego! Wkładamy w nie w końcu wiele czasu i wysiłku! Myślę, że to z tego powodu głównie marzymy o niebie, nirwanie, reinkarnacji - jakiejś formie kontynuacji naszego życia po jego zakończeniu w tej formie. Wydaje mi się jednak, że za bardzo ufamy w te swoje wierzenia chcąc myśleć, że w jakiś sposób zachowamy część świadomości lub wspomnień z poprzedniej egzystencji.

Nekro-biznes

Jest na tym nawet oparta cała gałąź ezo-biznesu! Seanse spirytystyczne, wywoływanie i odwoływanie duchów, kontakty ze zmarłymi, oczyszczanie nawiedzonych domów... i tak, wierzę, że w pewnych sytuacjach czy miejscach może manifestować się reminescencja obecności czegoś niegdyś żywego, ale z daną osobą ma to mniej wspólnego, niż zwykle się nam wydaje. Do tego jest jeszcze druga strona medalu - cały ruch i gałąź marketingu związana z zaklęciami, medytacjami i hipnozami, w których można zobaczyć swoje przeszłe wcielenie. Przeszłe wcielenie, które było zamieszkałe przez same czarownice, wiedźmy i kapłanki chyba, bo ludzie w takich sytuacjach po prostu chcą poczuć się dobrze i podbudować ego. Stąd łatwiej jest uwierzyć w bycie kolejnym wcieleniem Kleopatry, niż chłopki małorolnej  zmarłej w wieku 16-stu lat.

Theda Bara jako Kleopatra w filmie z 1917 roku

Pyk! i koniec

A ja myślę, że to wszystko nie ma sensu i nie ma znaczenia. Bo kiedy umrę  to mnie po prostu nie będzie. Martwię się trochę o to, że kiedy umrę, zostawię tu przyjaciół i rodzinę, tę biologiczną i tę magiczną. Ale martwię się o to teraz, bo kiedy umrę, to nie będzie się komu martwić, bo... mnie nie będzie. Wierzę w istnienie duszy, czy jakiejś energii, ale cała moja świadomość tego, kim jestem, moje myśli i doświadczenia, moje uczucia do osób i miejsc są zapisane w mózgu... który przecież umrze. I kiedy sygnały przestaną biegać po synapsach - zniknę taka ja, jaką siebie teraz znam i jaką wy mnie znacie. I tyle.

O - tak będzie!

Mało, ale dobrze

I jest dla mnie coś niesamowicie kojącego w tej myśli. Byłoby strasznie męczące pojawiać się po śmierci w nieskończoność w miejscach znanych za życia. Albo jeszcze gorzej, pamiętać wszystkie swoje dotychczasowe wcielenia. Pomyślcie o tym mętliku w głowie! A taki koniec... to koniec! I już! Czy nie lepiej to brzmi, niż ciągnący się za nami cień dawnej egzystencji?
I tak dużo większą dziś frajdę sprawia mi halloweenowe szaleństwo z duchami, zmorami, zombie i perspektywą strachu ze śmierci. Bo odłożyłam tę perspektywę za siebie. Życie wieczne? To dopiero horror! Lepiej zamiast na nim, skupić się na tym, które mamy. Może i krótkie, może nie mamy wpływu na zbyt wiele. Ale jest nasze, własne i zależy tylko od nas.
A co Ty zrobisz ze swoim czasem?


PS. Tradycyjnie zapraszam do strony Bloga Czarowniczego na Facebooku. Zwłaszcza, że możecie teraz wystawić recenzję!

0 komentarze:

Prześlij komentarz