12 listopada 2014

Tradycja Polaka - wiccanina

Mam wrażenie, że Polacy, generalizując, mają bardzo specyficzne podejście do swojej religii i religijności. Z jednej strony bardzo sobie chwalimy, chełpimy wręcz, dziedzictwem Chrześcijaństwa a w szczególności - Katolicyzmu w naszej narodowej kulturze. Z drugiej - zachowujemy jednak przy tym pogańskie korzenie wielu tradycji, spychając pochodzenie pisanek, choinek, maików i wieńców dożynkowych gdzieś do podświadomości. Wielu zaś pogan w Polsce wydaje się wracać "do korzeni" trochę na siłę, odrzucając z kolei oddziaływanie chrześcijańskie czy wpływy popkulturowe na nasz polski świat. Aż się można w tym pogubić.

Przy okazji świąt narodowych, takich jak najważniejsze - Święto Niepodległości, człowiek kochający swoją ojczyznę nieuchronnie zaczyna się zastanawiać kim jest, jaki jest i jak jego tożsamość wpisuje się w kraj, w którym przyszło mu się urodzić i żyć. I ja też się dzisiaj zastanawiam - kim jestem jako Polka-wiccanka?
Nie chcę pisać o historii Wicca w Polsce i historii forów, bo to już było, a ponadto uważam, że to nie ciekawe. Mając do wyboru pięć, jeśli nie więcej, kowenów, w których można być inicjowanym przez Polaków, rzucanie mentalnymi jajami i werbalną kostką brukową jest kompletnie bez sensu, bo każdy sobie wybierze taką grupę, jaka mu odpowiada. Nieuchronnie jednak pojawiają się w nostalgicznej polskiej duszy pytanie o pochodzenie Wicca i o kierunek, w jakim zmierza tradycja.

Zdarzyło mi się parę razy oberwać za "niepolskość" mojej religii. Prawda - w schemat Polki-katoliczki w ogóle się nie wpisuję, trudno też udawać, że Wicca "rdzennie" nawiązuje do słowiańskich tradycji, bo to nie za bardzo prawda. Są za to osoby bardzo mocno utożsamiające Wicca z religią Celtów lub próbujące powiązać silnie wiccańskie zwyczaje z anglosaskimi tradycjami (rekonstrukcjoniści przeżegnają się w tym miejscu lewą nogą). Wszystko to jest moim zdaniem bez sensu.

Wicca, będąc religią misteryjną, a nie społeczną, jest według mnie bardzo uniwersalna. Owszem, pewne elementy (nazwy świąt na przykład) pochodzą z folkloru Wielkiej Brytanii, bo tam Wicca się narodziła, ale sama koncepcja, wywodząca się z Zachodniej Tradycji Magicznej jest dużo szersza i ma bardziej skomplikowane pochodzenie. Wiele książek o współczesnym czarostwie próbuje dopasowywać tradycję na siłę, opisując jak świętować dane święto skupia się na dekoracjach, otoczce, które, choć mogą być bardzo piękne, nie mają głębszego znaczenia w zestawieniu z rytuałem, w którym spotykamy Bogów, a którzy są dużo bardziej pierwotni, uniwersalni i mocniej zakorzenieni w podświadomości zbiorowej, niż lokalne tradycje. Tym samym bycie wiccanką nie zobowiązuje mnie do przyjmowania obcych dla mnie zwyczajów, tradycji, "dekoracji".

Owszem, warto znać zwyczaje z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Zawsze warto poznawać zwyczaje innych kultur. Drążenie dyni, taniec wokół Majowego Pala, plecenie krzyża Bride - wszystkie te mogą być świetną zabawą. Poza tym, jak już pisałam - wiele z tych symboli wdziera się w popkulturę i właśnie jako zabawa ugruntowuje się w naszej kulturze. Ale wiele osób pytających o to, jak świętować np. Yule odnajduje w książkach z zachodnich rynków wydawniczych przepisy na pudding i indyka, informacje o wieszaniu skarpet na kominku i paleniu kłody. A ja tam w nosie mam pudding i indyka, kopyścią przywalę temu, kto mi zabroni na Yule karpia i pierogów. Kto nie utopi Marzanny w Równonoc Wiosenną ma u mnie minusa.

Bycie wiccaninem powoli odrywa się od konieczności nauki języka angielskiego i konieczności wyjazdów za granicę, nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach Europy. Księga Cieni jest już przetłumaczona na wiele języków. Czy to sprawi, że powstaną "Wicci narodowe"? Mam nadzieję, że nie, bo uniwersalizm Wicca jest jedną z najpiękniejszych w niej rzeczy, stanowi jej siłę. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że należy naszą własną tożsamość, nasze tradycje i zwyczaje na rzecz uniwersalizmu porzucić. I tak znów w tym roku na Yule upiekę tradycyjne pierniki, ulepię pierogi z kapustą, przystroję choinkę i połamię się chlebem z rodziną, świadoma, że moja tożsamość jest złożona z wielu czynników, gdzie religia i tradycja narodowa nie muszą się nawzajem terroryzować, a mogą się harmonijnie przeplatać.


PS. Najszybciej informacje o nowych wpisach zawsze na stronie Bloga Czarowniczego na Facebooku!

3 komentarze:

  1. Bardzo miło się mi czyta Pani posty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że t wielu ludzi w Polsce tęskni za pogaństwem, Wicca, ale niewiele o tym wiedzą. Widać to choćby . w muzyce . Piosenki takie jak My Słowianie, Bałkanica zdobyły wielka popularność w Polsce .
    Niestety Polacy mało wiedzą o pogaństwie. Jeżeli wiedzą coś o mitologii to o greckiej czy rzymskiej lepiej zorientowani o skandynawskiej natomiast nieliczni o rodzimowierstwie słowiańskim. Wynika to tak naprawdę z tego, ze w szkołach nie uczą nic o pogaństwie oprócz mitologii greckiej i rzymskiej. Sama zafascynowałam się mitologią Grecji i Rzymu w szkole średniej.
    W Polsce mimo wielkiej krytyki kościoła zdobywa coraz większa popularność świeto Halloween to oznacza, że jednak ludzie tęsknią za pogaństwem. Problem polega na tym, że ludzie zwłaszcza na wsiach nie chcą się sprzeciwić tradycjom kościelnym, bo obawiają się być innym, szeptania po kątach na ich temat itd. .
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń