29 czerwca 2015

Za miotłę i jeszcze dalej!

Nie chcę, żebyście mi zarzucili, że umyślnie recenzuję tylko starocie, bo tak nie jest. Nie chcę też, żebyście myśleli, że recenzuję tylko złe książki. To też nie do końca prawda - po prostu zdecydowałam się, że będę recenzować tylko te książki, które ukazały się po polsku, a nasz "wiccański rynek wydawniczy" wygląda niestety tak, jak wygląda. Poza tym nie przeczę, że to prawda czasem poczytać coś zabawnego. Dzisiaj jednak weźmiemy na warsztat książkę wydaną niedawno (w 2012 roku) i to książkę bardzo dobrą. Przeczytałam bowiem w końcu "Poza miotłą" Morgany, w tłumaczeniu Enenny i Morven.

 
Napisanie, że książka była niedawno wydana po polsku to dość uczciwa, ale być może trochę myląca informacja. Jej treść ukazała się po raz pierwszy już w 1980 roku, jako seria artykułów po angielsku na łamach "Wiccan Rede" - czasopisma wydawanego przez Międzynarodową Federację Pogańską (której Morgana jest koordynatorką od wielu lat). W formie książkowej zaś po raz pierwszy ukazała się po holendersku w 1982. Szkoda, że musieliśmy czekać na jej ukazanie się po polsku aż 30 lat! Na szczęście treść nie straciła na aktualności.

Zanim jednak przejdziemy do treści, zerknijmy na formę. Urocza okładka nie różni wcale od oryginału - tak jest z resztą we wszystkich tłumaczonych wydaniach (a trochę ich jest, od Włoch po Skandynawię, ostatnio ukazała się wersja rosyjska). Niestety, okładka ta zasłynęła z... błędu, który się na niej znajduje. "Rozmyślania o filozofi i wicca" zamiast "filozofii wicca" nie wyglądają dobrze. Z bólem stwierdziłam, że nie tylko na okładce się to zdarzyło. Wstęp (zakładam, że od tłumaczek) nie jest podpisany, a szkoda. W całym tekście jest sporo literówek, cudzysłowie pisane na różne sposoby (po "polsku", po "angielsku"), lista "Dalsze lektury" w połowie zmienia czcionkę, niekonsekwencja jest też w samym zapisie słowa "Wicca", bo raz jest pisane ono wielką, a raz małą literą. Sporo też jednoliterowych spójników i przyimków na końcach wierszy. Nie zrozumcie mnie źle - tłumaczki zrobiły dobrą robotę. Ale takie rzeczy powinny być wyeliminowane podczas korekty - trochę szkoda.

Na pierwszej stronie, zaraz za stroną przedtytułową, pojawia się informacja, czym jest ta "Stara Religia", o której będzie w książce. Osobiście mam ambiwalentny stosunek do tego określenia, ale to tylko moja fanaberia. Sam tekst, choć ma tylko stroniczkę, podaje w pigułce, kim są czarownice i co robią. Świetna robota.

Przed wstępem (w domyśle - od tłumaczek) pojawia się reklama czasopisma "Trzy kolory". Mojego wewnętrznego estetę to zabolało, ale możliwe, że znów się czepiam (wiecie przecież, że jestem czepialska). Wstęp wspomina czym jest Wicca, opowiada też trochę o autorce. Fajnym elementem jest to, gdzie pada wyjaśnienie o czym jest to książka. Że faktycznie stosunkowo łatwo się dowiedzieć jakie Sabaty świętują wiccanie i jakich narzędzi używają, ale sięgnąć do filozofii i mądrości arcykapłanki z wieloletnim stażem nie jest tak prosto. 

Dalej mamy już teksty samej Morgany. We wprowadzeniu pisze ona o tym, co w dzisiejszym świecie może popchnąć ludzi do duchowych poszukiwań. Zwraca uwagę, że ludzie nie tylko liczą w życiu na "ilość", ale też coraz częściej na "jakość", nawet jeśli trzeba na tę jakość ciężko pracować. Bardzo ważne, moim zdaniem, jest wspomnienie o indywidualizmie i różnych interpretacjach samej Wicca przez różnych wiccan. Dobrze jest wskazywać na to i pamiętać, by nie trzymać się kurczowo jednej opinii. Jak pisze autorka: "Jest tak wiele 'wyjątków od reguły', że zaczynamy się zastanawiać, czy 'reguła' w ogóle istnieje". Wspomina również o konieczności zwrócenia uwagi na naturalne rytmy, które istnieją w przyrodzie.

Kolejny rozdział, "Przeciwieństwa", jest króciutki, ale moim zdaniem kluczowy do zrozumienia Wicca. Polecam gorąco wszystkim, którzy mają problem z ogarnięciem o co chodzi w tej "męskości i żeńskości" oraz "biegunowości" w Wicca. Nie chodzi bowiem o "(...) całkowitą dualność, ale ideę dwu-w-jednym". Morgana wykazuje w nim, że "(...)bieguny męski i żeński niekoniecznie odnoszą się do mężczyzny i kobiety jako osobnych fizycznych bytów".

Kolejny rozdział poświęcony jest Bogini i stanowi niejako wstęp do kolejnych rozdziałów, odpowiednio o Pannie, Matce i Starusze. Tutaj autorka przechodzi od biegunowości do cykliczności i pokazuje związek między nimi. Jedyne moje zastrzeżenie - nie porównywałabym jednak Matron z Nornami czy Mojrami, bo to jednak ciut co innego... Pojawia się za to świetny przykład pszczół jako społeczeństwa matriarchalnego. Znajdziemy w tym rozdziale również informację o Kabalistycznym Drzewie Życia i jego żeńskim i męskim filarze.

Rozdział dotyczący Panny ma niewiele ponad dwie strony. Szkoda, że tak mało! Morgana wspomina w nim o Dianie i Amazonkach - mitologicznych dziewicach, które odrzuciły małżeństwo , by pozostać dzikie, ale też niezaangażowane. Rozdział o Matce zawiera więcej informacji. Autorka pisze w nim między innymi o związku między Panną a Matką, wspomina też o misteriach eleuzyjskich. Opisuje też mit o Korze i Demeter z psychologicznej płaszczyzny, jako transformację Kory z Panny w Matkę, niesłychanie ciekawy punkt widzenia. Na koniec wspomina również o chrześcijańskim kulcie Boskiej Matki, "Gwiazdy Morza" (co jest też przydomkiem Izydy), który również w tej religii pełni ważną rolę. Starucha natomiast jest opisana dość mrocznie, jako stara, mądra kobieta, świadoma swego schyłku, ale nie potrzebująca już zbytków - jest bogata swoją mądrością, wiedzą i intuicją.

Dalej mamy rozdział dotyczący Boga w Wicca. Morgana bardzo podkreśla, że mimo różnic dzielących Boga i Boginię (ona daje kształt bezkształtnej sile), to są równorzędnymi i tak samo ważnymi partnerami. "Także w Rzemiośle Boginię i Boga należy uważać za parę; żadne nie jest ważniejsze od drugiego, skoro jedno nie może istnieć bez drugiego". Sporo miejsca poświęca rogom, jako symbolowi siły i połączenia ze światem duchowym. Porusza przy tym kwestię rogatych hełmów wikingów (zwalmy to na lata 80te...) i pióropuszy. Porównuje energię Boga nie tylko do Słońca, co jest znaną i dość oczywistą przenośnią, ale też do siły Ognia, przytaczając mit o Prometeuszu. Dalej wspomina drugi męski żywioł - Powietrze, związane ze Słowem, intelektem i logiką. Opisuje też greckiego Pana jako boga płodności i natury.

Kolejny rozdział opisuje cztery żywioły - jaki jest ich charakter oraz jaki pierwiastek reprezentują. Zaczyna od Ziemi, wiążąc ją z materializmem, kształtem, podkreśla jej stabilność. Dalej pisze o Wodzie, jej związku z sefirą Binah i kielichem, symbolizującym morze i łono. Woda jest, pisze autorka "czysta jak duch". Następnie pojawia się Ogień z jego funkcją przemiany, transformacji, pokazany jest też jego związek z krwią i Słońcem. Ostatnie jest Powietrze, łączące nas ze wszystkimi żywymi istotami. Ważny jest też jego związek z intelektem. Nie wiem, czy sama opisałabym żywioły w tej kolejności w ten sposób, jednak z pewnością ma to sens i ekscytująco było przeczytać tę analizę.

Rozdział pt. "W praktyce" zaczyna się od rozważania czym jest "powrót do natury" i jak naprawdę chcielibyśmy, by wyglądał. Morgana wspomina też o zasadach, które są wspólne dla wielu wiccan, opisując swoje ich interpretacje. Trochę szkoda, że "wiccańska rada" występuje w wersji "rób co chcesz, kiedy nie krzywdzisz nikogo", zamiast "czyń swoją wolę" - zabiera to jedną z warstw interpretacyjnych, gdzie możemy przeciwstawić wolę "chceniu" ("will" i "want"), ale w zasadzie o takim możliwym spojrzeniu autorka nie pisze, opisując za to najważniejszą lekcję płynącą z rady - dotyczącą tolerancji i umiejętnej pomocy. Sporo poświęca też reinkarnacji i cyklowi słonecznemu, gdzie wspomina o Sabatach. Opowiada też, jak poganie odnajdują się we współczesnym świecie, wyjaśniając, że ów powrót do natury nie musi oznaczać powrotu do przeszłości.

Potem mamy już tylko epilog. Morgana wspomina w nim krótko historię Wicca, opisuje jej strukturę, częstotliwość spotkań i metody pracy kowenów. Pod koniec książki znajdują się załączniki - bibliografia, polecane adresy, czasopisma i strony internetowe. Co do tego ostatniego mam mieszane uczucia, by w drukowanej książce polecać "internety". Sama co prawda zawsze powtarzam, że na niejednej stronie są informacje lepsze niż w niejednej książce, ale tu jest pewien haczyk - trzeba być na bieżąco. Pojawia się bowiem w tych polecanych stronach między innymi strona Polskiej Sekcji Międzynarodowej Federacji Pogańskiej - i bardzo pięknie, tylko ostatnia aktualizacja zaprasza na Ogólnopolski Zjazd Rodzimowierczy w sierpniu... 2013 roku. Całość kończy się sugestią dalszych lektur i notą biograficzną autorki.

Podsumowując 5,5/6
Wiem, że to niekonsekwencja tworzyć sobie skalę, żeby ją dzielić na połówki, ale nie wymyślę inaczej. Zdecydowanie najlepsza książka o Wicca, jaką czytałam po polsku i nie słyszałam, żeby ktokolwiek twierdził co innego. Musiałam ściąć trochę z oceny za wydawnicze koszmarki (korekta!), ale treść fantastyczna, a tłumaczenie - rzetelne. Aż chciałoby się, by niektóre rozdziały były ciut bardziej rozbudowane. Książka nadaje się na lekturę zarówno dla kogoś, kto tylko liznął temat Wicca, jak i dla osób szukających nowego punktu widzenia i faktycznie chcących sięgnąć do filozofii, a nie tylko instrukcji, jaki kolor ma rękojeść athame. Sama Morgana jest z resztą przesympatyczną, ciepłą i inteligentną osobą, a czytanie właśnie jej punktu widzenia, popartego dziesiątkami lat doświadczenia w Wicca, jest czystą przyjemnością - "Poza miotłą" można na prawdę polecać z czystym sumieniem. Jedynym jej minusem jest to, że ta przyjemność tak szybko się kończy!

0 komentarze:

Prześlij komentarz