2 lutego 2012

Mroźny Imbolc

I nadszedł Imbolc... Czas przebudzenia wiosny...
No, niech im będzie, chociaż przymroziło niesamowicie. Coś takiego jednak jest w tym zimowo-wiosennym święcie, że chociaż mrozi niesamowicie to jakoś czuć już wiosnę w kościach. Jednak nie bez powodu powstało przysłowie "idzie luty - podkuj buty"; przełom stycznia i lutego, to najzimniejszy czas w roku, chłodniejszy nawet niż pozbawiony światła czas przed Yule.
Doprawdy, nie wiem, dlaczego tak jest... czyżby wychodzące z ciemnych Podziemi Słońce wysysało ze swojej matki - Matki Ziemi ostatnie tchnienie ciepła, nim ta zapadnie w oczyszczający sen? A może samo zmęczone jest wędrówką i jak to małe dziecko - nie ma sił na ogrzanie nas?

Ale w tym roku przymroziło na prawdę mocno. Przymroziło na zewnątrz i wewnątrz. Wszystko przemarzło, aż skruszało i pękło. I doprawdy - nie wiem, dlaczego tak jest. Ale widać skoro pękło, to miało pęknąć i już.
Teraz tylko trzeba czekać na świece, na mnóstwo świec podczas Nocy Świec, na dym kadzidła i na ten zapach wiosny, który jakimś cudem mimo wszystko i uparcie, unosi się w powietrzu. Na to jasne Słońce na błękicie nieba, by rozświetliło i rozgrzało, by rozpuściło lód, by puścił mróz. Choć na razie jest tylko promykiem nadziei i znakiem, że ciepło i Wiosna w końcu przyjdą.


Życzę Wszystkim ciepłego, pełnego nadziei czasu Imbolc!


2 komentarze:

  1. wszystkiego dobrego i ciepła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie dobrze, Sheiluś :-* Do zobaczenia na lotnisku za parę godzin; rozgrzejemy się dziś grzanym winem, jeśli i w Anglii takie mrozy :-)

    OdpowiedzUsuń