24 lipca 2014

Droga czarownicy - część 3 - Krok w tył, skok do przodu

Wejście do Awarii przy Garncarskiej wcale nie okazało się takie łatwe. Niesiona na skrzydłach inspiracji podfrunęłam pod drzwi... i odkryłam, że nie wiem, co dalej ze sobą zrobić. Weszłam ostrożnie do środka - pusto, tylko jedna grupa 3-4 osób siedzi pod ścianą. To pewnie oni - eklektyczna zbieranina osobników różnej płci, w różnych kształtach i w różnym wieku, a takich zbieranin nie widuje się często w pubach przy jednym stoliku. Uśmiecham się więc do nich, oni do mnie... ale nie mam pojęcia do powiedzieć! Uciekam więc z knajpy na dwór, żeby odetchnąć, po czym robię podejście numer dwa. Uśmiecham się do nich, oni do mnie... i znów uciekam, bo jednak odetchnięcie niewiele pomogło.

Trzecim razem wchodzę uzbrojona w plan. Podchodzę bliżej i niepewnie wyrzucam z siebie z wrodzoną elokwencją:
- Dzień dobry... Eee... przepraszam... Eee... Państwo możeee... na to spotkanieee... na siedemnastą?
- Tak, to my!
- UFF! Jak dobrze, że to wy! To ja, Sheila!

Potem już było tylko lepiej. Spotykaliśmy się kilka razy, nawiązałam konktakt z nowymi znajomymi, chociaż w większości nici tych znajomości już dawno się porwały. To było zupełnie nowe uczucie, móc po prostu posiedzieć z ludźmi, którzy myślą, czują i wierzą podobnie, jak ja, pogadać z nimi, posłuchać ich historii. To było bardzo inspirujące, bo nigdy dotąd nie spotkałam takich ludzi na żywo i w pewien sposób dało mi to możliwość spojrzenia na nich jak na ludzi właśnie, a nie jedynie na internetowe nicki, którymi byli do tej pory. Świat wirtualny, stając się światem realnym dał mi nadzieję na dalszy rozwój i na poruszanie się w kierunku, który sobie obrałam - inicjacji w Wicca.

Z czasem jednak, po pierwszej fascynacji, Poznańskie Forum Pogańskie wpadło w naturalny cykl istnienia internetowych bytów... i zaczęło zamierać. Coraz trudniej nam się było spotkać, bo i coraz trudniej było się nam umówić, a ludzie po prostu stopniowo odpłynęli każde w swoją stronę. W dodatku te moje szanse na inicjację, po spojrzeniu na nie trzeźwym okiem, były marne, bo ani w towarzystwie nie mieliśmy nikogo inicjowanego, ani nikt z nas jeszcze wówczas inicjowanych nie znał, a na domiar złego byłam jeszcze niepełnoletnia. I tak, mimo chwilowej poprawy, trzeba było z powrotem dać nura w Internety.

Tak to pozostało bez zmian przez 2 lata. W owych mrocznych czasach Internet generalnie był domem dla wielu czarownic. Chociaż to, że w latach 2005 - 2007 moje pogańsko-magiczne życie towarzyskie ograniczało się do kontaktów wirtualnych, to bynajmniej nie oznacza, że nic się nie działo - bo działo się u mnie bardzo wiele. Swojej magicznej wiedzy może nie pogłębiałam intensywnie, ale stale, powoli i to już głównie nie przez strony, ale fora, bo jednak kontakt z żywym człowiekiem, choćby i po drugiej stronie kabla, zawsze uczy więcej, niż martwy tekst. Bardziej zmusza do myślenia, składania wypowiedzi, opisywania myśli i odczuć. Do ich analizy u siebie i u innych.

Wiele się też zmieniło w innych dziedzinach mojego życia. Pełnoletność przyszła... i poszła, nie niosąc ze sobą większych zmian, poza tą zaplastikowaną kartką, co ją każdy ma w portfelu. Jakieś wielkie nadzieje, że jak tylko będę 'dorosła' od razu pojawi się nauczyciel, a wszystkie inne rzeczy w moim życiu wywrócą się do góry nogami okazały się płonne i może dobrze, bo widocznie nie byłam na nie gotowa. Przyszła i poszła też matura i rekrutacja na studia. Zostanę biotechnologiem.

Teraz, tych kilka lat później, myślę, że ta przerwa była mi bardzo potrzebna. Pozwoliła na oddech i na skupienie się na maturze i tym tak ważnym etapie dojrzewania. Z drugiej strony - na przekonanie się, w co naprawdę wierzę i co na prawdę chcę zrobić ze swoim życiem duchowym. Teraz coś mogło się na prawdę wykuć i okrzepnąć, już nie w słomie, ale w tlących się nieprzerwanie węglach.

Robię się jednak coraz bardziej bezczelna, czasem używam (nadużywam?) swojej wiedzy, żeby wrednie kogoś upomnieć, że się myli. W końcu w Internetach całe mnóstwo ludzi się myli i ktoś ich poprawiać musi. Jakoś nie wspominam tego czasu źle, ze wstydem, nie mam wyrzutów sumienia, bardziej śmieszy mnie dzisiaj moje młodzieńcze zacietrzewienie w niektórych momentach. Czasem takie uwagi wywoływały 'flejmy', ale i mogą sprawić, że pozna się przyjaźń na wiele, wiele lat.
Prawda, Nefre? ;)

Zerkam oczywiście cały czas na Poznańskie Forum Pogańskie, które ewidentnie już dogorywa, chociaż sama jeszcze nie chcę tego przyznać - w końcu to mój pierwszy i ostatni łącznik z żywymi poganami! W ostatnich podrygach PFP, umawiamy się raz jeszcze na spotkanie. Osób przychodzi bardzo niewiele, ale tym razem postanawiamy, że będziemy się spotykać tak, jak Warszawiacy - regularnie co miesiąc. W końcu zbierze się nas więcej.

Jest wiosna 2007 roku.
Rodzi się Polska Sekcja Międzynarodowej Federacji Pogańskiej.

Coś tam powoli zaczyna się dziać na około-wiccańskiej scenie. Pojawiają się aleksandrianie, przyjeżdżają gardnerianie. Latem trwają warsztaty, niestety, tylko w Warszawie, która wtedy wydaje się być drugim końcem świata. Mijają jednak miesiące. Ze spotkania pogańskiego na kolejne spotkanie pojawia się coraz więcej osób, PFI PL się rozrasta, a ja coraz bardziej czuję, że mimo tego wszystkiego stoję w miejscu.

Czas mija i PFI PL zaczyna przygotowywać konferencję i to pod Poznaniem. Przyjadą wiccanie, więc już w ogóle nie ulega dyskusji, że i ja tam będę. Tak sobie myślę, że może będą mnie mogli do kogoś pokierować, bo czas już znaleźć nauczyciela. Już dawno przestałam się wiccańsko rozwijać i inicjacja wydaje mi się koniecznością, żeby zrobić jakikolwiek postęp. Móc w końcu być prawdziwą wiccanką - chociaż jeszcze wtedy nie wiem do końca, z czym to się wiąże i jak to będzie wyglądać dalej. Wiem, że tego chcę, że muszę i że potrzebuję dalszego rozwoju.

W końcu nadchodzi dzień konferencji PFI PL w Stęszewku pod Poznaniem - konferencji, która dla mnie zmienia wszystko i otwiera przede mną nowe drzwi.

Jest maj 2008 roku.




Ośrodek wypoczynkowy w Stęszewku pod Poznaniem - zdjęcie z serwisu noclegi.pl
CDN...

3 komentarze:

  1. Ta konferencja zmienila zycie kilku innych osob :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, niektórzy użerają się ze mną do dziś ;)
      Ale to prawda, konferencja była przełomowa pod wieloma względami i dla wielu osób.
      Fajnie, że wynikło z niej tyle dobrych rzeczy i tyle zmian - zmiany sprawiają, że posuwamy się do przodu.

      Usuń
  2. Wkręciłem się w czytanie, napisz kiedyś autobiografię Sheilo. Będzie ciekawa. ^.^
    Czekam na ciąg dalszy maja 2008 ;) a póki co - spamuję totalnie, ale co u Ciebie? ^.^
    Gabriel

    OdpowiedzUsuń