10 lipca 2014

Inicjacja się tak bardzo nie liczy


Wiem, że tytuł brzmi kontrowersyjnie i że pewnie wielu z Was jest zdziwionych. W końcu sami wiccanie tak często powtarzają, jak istotna w Wicca jest inicjacja, że jest bramą i początkiem, i wcieleniem w szeregi wiccan i w kowen, i połączeniem z tradycją, i w ogóle...
I wszystko to najprawdziwsza prawda.
Dlaczego w takim razie inicjacja miała by się tak bardzo nie liczyć, jak to - nie ma znaczenia?


Pewnie jeszcze jakiś czas temu nie napisałabym takiego artykułu. Może dlatego zajęło mi wiele tygodni i miesięcy zastanawianie się, jak coś takiego napisać, żeby nie zostać źle zrozumianą. Nie chcę bowiem kwestionować przynależności do Wicca osób, które są dopiero co inicjowane, które mają krótki "staż". Nie chodzi mi bynajmniej o podważanie ważności porządnie przeprowadzonej, przez osobę przeciwnej płci, na przynajmniej drugim stopniu, w obliczu kowenu i samych Bogów, wiccańskiej inicjacji. Ale jak na to spojrzeć potem, z perspektywy czasu, sama inicjacja -   to pikuś.

Jestę wiccanę

Kiedyś przeczytałam o traktowaniu inicjacji jak fetyszu. Bardzo spodobało mi się to określenie i pozwolę sobie je trochę rozwinąć, bo wydaje mi się to istotnym problemem. Ekscytacja samym faktem inicjacji wiccańskiej sięga czasem bardzo niezdrowego pułapu po obu stronach - i tych już inicjowanych i tych do inicjacji dążących. Z jednej strony "jestem inicjowany - jestem prawdziwym wiccaninem - rozumiem Wicca lepiej, niż nieinicjowani - jestem bliżej Bogów - mogę mówić innym, czym jest Wicca, bo przecież już teraz wiem, o czym mówię". Z drugiej strony pojawia się u niektórych osób chęć traktowania wiccan trochę jak pop-idoli, właśnie dlatego, że to oni są ci po drugiej stronie, ci bliżej Bogów, ci lepsi, ci, których należy słuchać, jak o Wicca mówią, to może kiedyś taki zaszczyt ich też kiedyś kopnie.
Bzdura, bzdura, BZDURA!

Bo prawda jest taka, że samo bycie wiccaninem to żadna nobilitacja.
To żadna dodatkowa wiedza, która nagle zstępuje na inicjowanego niby promień z nieba. Żaden wielki skok w drodze do Bogów. Żadne uprawnienie do nauczania, a już tym bardziej wymądrzania się.
Bo najważniejsza w Wicca jest - oby jak najbardziej regularna - PRAKTYKA.

Stawanie się przez lata

Jeśli ktoś inicjowany został, a potem nigdy więcej się nikomu na oczy nie pokazał, to co z niego za wiccanin? Oficjalnie - owszem. Ale jaka wiedza może iść za wiedzą zdobytą w 3 rytuałach, w porównaniu do 30 czy 300? Bo w Wicca właśnie przez rytuały zdobywa się wiedzę, doświadczenie, oświecenie i zrozumienie. To przez wzrastanie w kowenie, akceptację słowa Arcykapłanów i szacunek dla Sióstr i Braci staje się prawdziwie wiccaninem. Przez lata bycia uczniem i kształtowania własnych uczniów staje się prawdziwie wiccaninem. Kiedy stapiamy się z umysłem grupowym - stajemy się wiccanami.

Wyobraźmy sobie dwóch wiccan, każdy z nich inicjowany w podobnym czasie, każdy z nich praktykuje regularnie, do czasu, kiedy ich drogi się rozchodzą.
Jedna z tych osób zaprzestaje praktyk. Nie widuje się z kowenem, potem od niego odchodzi i nie dołącza do żadnego innego. "Staż" od inicjacji niby leci, ale rzeczony wiccanin nie robi nic, by pogłębiać swoją wiedzę, swoje rozumienie Wicca czy swoją więź z Bogami.
Druga osoba tym czasem zostaje w kowenie. Przychodzą pewnie problemy i rozczarowania (kto ich nie ma?), ale nie zaprzestaje praktyki, by po pewnym czasie mieć już swoich uczniów. "Staż" ten sam. Inicjacja taka sama, linia przekazu ta sama.
Tylko ta Wicca jakby trochę jakościowo inna, prawda?

Nie stójmy w miejscu!

Sama inicjacja to brama - owszem. Ale za bramą jest jeszcze wiele, wiele mil dalszej wędrówki. Jak można zrelacjonować komuś tę ścieżkę, kiedy samemu zatrzymało się tuż za furtką? Jak można pokonywać kilometry, nie stawiając kolejnych kroków? Jeśli Droga liczy się tak samo (albo i bardziej) jak Cel, warto przewartościować swoje spojrzenie na inicjację. Ta bowiem wcale nie jest celem, ale fragmentem drogi właśnie.

Nie zatrzymuj się! Idź dalej!


I pamiętaj, Kochany Czytelniku! Co prawda takie oszustwa coraz rzadziej się zdarzają, ale - jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości co do osoby, z którą rozmawiasz, z którą się spotykasz, która Cię nawet być może naucza, czy taki ktoś na prawdę jest inicjowanym wiccańskim kapłanem lub arcykapłanem - masz prawo do Drugiej Opinii!
Dopytuj, nie daj się wprowadzać w błąd!

PS. Zapraszam na fanpage Czarowniczego Bloga na Facebooku!

3 komentarze:

  1. Piekny tekst Sheila. Tytul faktycznie brzmi kontrowersyjnie bo ja na przyklad uwazam, ze inicjacja jest bardzo wazna ale zupelnie zgadzam sie z toba, ze jest tylko czescia procesu. W jezyku angielskim jest takie powiedzenie - mozesz przyprowadzic konia do wodopoju ale nie mozesz go zmusic do picia. Moze brzmi obcesowo i nie milo kiedy odniesiemy to do ludzi ale taka niestety jest prawda - jako arcykaplnaki mozemy stworzyc uczniom warunki do tego zeby czerpali wiedze, natchnienie i inspirancje z kociolka bogini Carridwen i zeby uczylil sie wicca ale jesli ktos napotka w samym sobie bariery, ktorych nie bedzie w stanie sam z siebie przekroczyc to nic wiecej nie mozemy zdzialac. kazdy uczy sie tyle ile moze iodpada kiedy musi. Im lepsze nauczanie tym czasami wieksze bariery. Niestety zbyt wiele osob traktuje inicjacje jako fetysz i nie chce tak na prawde wykonac pracy koniecznej aby poznac siebie samego - ludzie wola znajdowac sobie innych ludzi do oceniania, zamiast oceniac samych siebie - tym czasem tajemnica poliszynela jest, ze to co najbardziej denerwuje nas w innych ludziach to dokladnie to co sami mamy w sobie a do czego nie chcemy sie przyznac. Jeszcze raz - swietny tekst Sheila - od jednej arcykaplanki do drugiej - Agni

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uważam, że tekst jest bardzo dobry i potrzebny, jeśli Wicca w Polsce grozi to, co Wicca w Anglii, czyli znowu powstaną "tradycyjniejsi", którzy chociaż opierają się na Wicca, kłamią, że tak nie jest. Co do inicjacji, myślę podobnie, jak Agni - ona jest potrzebna, ale nie jest ostateczna i najważniejsza w tym wszystkim. Można mieć inicjację i nie rozwijać się, bo się nie praktykuje. Można nie mieć inicjacji i rozwijać się i dojść naprawdę daleko. Ale w Wicca oczywiście inicjacja jest ważna i myślę, że nikt nie będzie sądził tego tekstu po tytule, który jest przyciągająco kontrowersyjny :P

    Arek

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam :)
    Powiem nieco z innej strony głównie na swoim, ale nie tylko, przykładzie.
    Parę lat temu zostałem inicjowany w Wicca. Większość Wiccan, przynajmniej związanych z Polską, uważa tą inicjację za nieważną (kwestie szczegółów rytuału inicjacji objętych tajemnicą).
    W mojej linii tłumaczono mi jej ważność powołując się na precedensy z przeszłości.
    Stosuję wyuczone techniki wiccańskie w kontaktach z Bóstwami i innymi bytami Natury. Nie odczuwam odrzucenia z ich strony, zapytani wprost odpowiadają - to zależy wyłącznie od twojej oceny.
    Jeśli inicjacja jest bramą - to ją przekroczyłem :)
    Skoro sami Wiccanie (tak zwani Starsi) nie mogą dojść do zgody na temat ważności konkretnej inicjacji - to jej znaczenie zawiera się wyłącznie w odczuciach osoby inicjowanej i tylko jej dotyczy.
    Lech.

    OdpowiedzUsuń