14 listopada 2014

A tam pisało...

Wielka jest moc magiczna słowa. Często mówimy, żeby nie zapeszać, żeby nie wywoływać wilka z lasu, powtarzamy rymy i pieśni zaklęć w magii i klniemy się (albo na coś) na co dzień. Staramy się nie mówić nieszczęściach, nie życzymy sobie chorób ani wypadków, bo instynktownie wiemy, że słowo ma w sobie siłę. 

Większa jeszcze wydaje się być wiara w magiczną moc słowa pisanego. Co prawda już kiedyś pisałam, żeby książek o Wicca nie czytać, ale wciąż jest to problem na czasie i obowiązujący, bo słowo pisane ma siłę jeszcze potężniejszą, niż to wypowiedziane. Zapisując słowo utrwalamy je, sprawiamy, że nasze myśli żyją dłużej i przetrwają dla potomnych. Wiemy, że słowa zapisane trudniej jest wyrugować z historii a materialne, namacalne litery są lepszym dowodem w każdej sprawie, niż zasłyszane słowo. Wiedział o tym również Gardner, kiedy uzupełniał Księgę Cieni tak, by mogła służyć kolejnym pokoleniom czarownic, wiedziała Doreen Valiente, wypełniając karty Księgi swoją poruszającą poezją. Rodzice i nauczyciele od najmłodszych lat wpajają nam, że każdą książkę należy szanować, bo to książki po nas zostaną, a zawarta w nich wiedza jest warta więcej, niż ta zasłyszana.
Tak było w dwudziestym wieku.

Kiedy książki były drogie, było ich mało, były cenzurowane, zakazywane, przemycane, wartość słowa pisanego a dokładniej - drukowanego, była nie do przecenienia. W społeczeństwach zachodu wykształcił się przez stulecia niesamowity szacunek nie tylko do książek i druku, ale i wręcz drukowanych treści. Jeśli coś zostało wydrukowane, musi być prawdziwe i wartościowe. Z nabożną czcią należy więc podejść do każdego tekstu drukiem, albowiem "skoro tak tam pisało, to tak jest". A jeśli uważasz, że przesadzam, rozejrzyj się wokół i zobacz, jak niektórzy ludzie traktują teksty z kolorowych gazet. Dla wielu osób rozciąganie takiego szacunku do druku na gazetki i pisemka to spora przesada, ale wciąż normą jest traktowanie z nabożną czcią książek. Nie uważam, że książkom nie należy się szacunek - co to, to nie, jednak zdrowego krytycyzmu nigdy nie za wiele.

Przede wszystkim dlatego, że zmieniły się czasy. Jak wspomniałam, drukowano to, co prawdziwe i wartościowe w dwudziestym wieku, który, wbrew temu, co nam się może czasem wydawać, skończył się już dość dawno temu. Teraz każdy może być autorem, pisarzem, dziennikarzem, blogerem, jeśli nie w książkach i gazetach, to w Internecie, który stopniowo zyskuje coraz więcej na znaczeniu nie tylko jako nowsza wersja telefonu, ale też jako medium, nośnik informacji o świecie i środek publikacji. Mimo to wiele jeszcze ludzi na propozycję "Wygooglaj sobie" reaguje odpowiedzią "ja to bym jednak wolał książkę".

Tymczasem wiek już mamy dwudziesty pierwszy, całkiem z resztą zaawansowany. Jeśli komuś się wciąż wydaje, że książki są lepszym źródłem informacji o Wicca i nie tylko, niż Internet, to zwyczaje się myli i utknął w wieku dwudziestym. Dziś bowiem w książkach obowiązuje kapitalizm jak każdy inny. Książka nie musi być dziś dobra, mądra ani prawdziwa - musi się sprzedać. Każdy więc może byle bzdurę napisać, jeśli ktoś zechce ją wydać a ktoś inny - kupić. Trzeba więc uważnie dobierać lektury (drukowane i internetowe) i poddawać je wszystkie krytycznej analizie. I mimo świadomości, że tak jest, wciąż wielu z Was daje się na magię drukowanego słowa nabrać. Koszmarem moim od lat, o czym już wiecie, jest "13 celów czarownicy", które są do kitu, nie wyjaśnione, wciśnięte na siłę do książki, która nawet nie jest o Wicca. Ale ukazały się drukiem, łooo, wklejajmy je więc wszędzie i róbmy z nich słodkie gify (ratunku!)

Wicca tymczasem jest ścieżką specyficzną, bo choć każdy wiccanin otrzymuje do przepisania treść Księgi Cieni, jednak wciąż jest to tradycja przekazywana, w moim odczuciu, głównie ustnie, przez wspólną praktykę i przez pracę z energią, których nie da się zakląć w druk. Przeczytanie stu książek o pływaniu nie pomoże, jeśli nie wejdziesz do wody. Otwórz uszy i słuchaj mądrzejszych, bardziej doświadczonych od siebie. Otwórz się na rady wiccan, którzy wskażą się lektury najbardziej wartościowe, nawet jeśli będą tylko w necie, a nie drukiem. (Pamiętaj przy tym, że masz prawo do Drugiej Opinii!)

Odłóż książkę na półkę, zamknij oczy i poczuj. Kiedy magia Cię dosięgnie, kiedy poczujesz dotyk Bogów i wezwanie do Wicca, opasłe tomy nie będą Ci już potrzebne. Może będziesz chciał zawołać "A tam przecież pisało..." ale zapomnisz już najpewniej, co to było.


PS. Jeśli podobał Ci się wpis, nie zapomnij polubić Blog Czarowniczy na Facebooku!

2 komentarze:

  1. Masz sporo racji w tym co napisałaś jest wiele książek, których nie warto przeczytać i których nie warto kupować. Uwielbiam chodzić po ksieganiach i zawsze, gdy jakąś książkę kupię to jestem z niej zadowolona. Wynika to z wprawy, szperania po różnych księgarniach i książkach oraz wyrobienia sobie oka. Co warto kupić a co nie?
    Jeśli chodzi o książki o Wicca to rzeczywiście mało jest ich na rynku. Mam na myśli pozycji wartościowych, ale problem także polega na tym, że osoby, które praktykują, Wicca tez nie bardzo wiedzą, czym ta Wicca tak naprawdę jest. Myślę, chociaż wiccanka nie jestem tylko tą tematyką trochę się interesuję, że w środowisku pogańskim, wiccańskim jest wiele nieporozumień. Np. wielu Wiccan krytykowało książkę Agnieszki Mojmiry Antonik, która napisała książkę o Wicca …

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mojmira wie, co mam do zarzucenia jej książce i rozmawiałyśmy o niej, być może kiedyś napiszę jej recenzję ;)
      Zaglądaj do działu z recenzjami, lada chwila pojawi się tam kolejna pozycja, mam nadzieję, dodawać do niego coraz więcej książek dostępnych na polskim rynku wydawniczym.

      Usuń