26 listopada 2014

Czas Niczyj

Nazwałam w poprzednim wpisie obecną porę roku "Czasem Niczyim", więc czas chyba się ustosunkować i rozszerzyć to, co miałam na myśli, kiedy o tym mówię. Bowiem czas między Samhain i Yule to dla mnie czas szczególny. Wiem, że mówi się, że Samhain jest dniem poza czasem, nie należy ani do starego ani nowego roku. Dla mnie trochę poza czasem leży cały ten wyjątkowy okres późnej, szarej listopadowej jesieni.
Z całego serce go nie cierpię, a nawet kocham niecierpieć.

Jak Natura niezmiennie nas uczy, każda część roku, każdy moment jest ważny i cenny. Późna jesień jest czasem chyba umyślnie najokropniejszym z nich. Nie jest już przyjemnie ciepło, ale też jeszcze nie jest porządnie zimno, żeby wymrażało komary, muchy i zarazki, tylko taki ciągły, upierdliwy pośredni chłodek, owocujący to opryszczką, to katarem na zmianę.
Do tego "noc polarna", czyli niezależnie od tego, kiedy wychodzisz z domu do roboty i do niego wracasz - zawsze jest ciemno. I nosisz w sercu zalążek najczystszej zazdrości dla uczniów, studentów, emerytów i w ogóle tych, co mają przywilej oglądania świata za dnia, w słońcu.
Oczywiście, to "słońce" to też spore nadużycie, bo przecież albo pada, albo jest mgła, albo pada i jest mgła. Liście już opadły z drzew i zieleń trawy straciła soczystość, a śnieg, który odbijałby chociaż te ułamki światełka, jeszcze nie spadł, więc wszędzie szaro, buro i ponuro. Też macie czasem wrażenie, że świat jest przybrudzony? Poplamiony? Jakby na szkic ołówkiem wylać herbatę.

Powoli pojawiają się w mediach reklamy świątecznych produktów czy innych promocji, ale świątecznego klimatu brak. O ile się nie mieszka w centrum handlowym, oczywiście. Nikt jeszcze nie zakłada lampek, nie stawia choinek, nie lepi pierogów, ba! nawet mało kto zaczął się zastanawiać nad prezentami dla bliskich. Przesilenie Zimowe wydaje się tak odległe, mimo że złota jesień i Zaduszki były już przecież dawno temu.
Podsumowując - ciemno, zimno i do domu daleko.

Jak napisałam wyżej, według mnie ta późna jesień umyślnie jest tak ponura. To jest ten czas, kiedy powinniśmy się układać do zimowego snu. Nie jak niedźwiedzie, oczywiście, ale w naszej naturze, uświęconą wiekami tradycji i jeszcze dłuższymi wiekami ewolucji, że zimą nasza aktywność się obniża. Brak światła popycha nas w objęcia snu i znużenia, każda dodatkowa (nad)godzina pracy męczy bardziej, niż ta przepracowana wiosną. Chciałoby się mieć wtedy więcej czasu dla siebie, uspokoić się, nadrobić nieprzeczytane książki i nieobejrzane filmy, wrócić do robótek ręcznych. Wiecie, te słynne "długie jesienne wieczory". Jest to czas, w którym, dla zachowania zdrowia, przede wszystkim psychicznego, powinniśmy zrobić coś dla siebie a przede wszystkim - odpuścić sobie troszeczkę. I zawsze staram sobie trochę odpuszczać, ale nie każdego roku mi się to udaje. Trzeba być cały rok tak samo radosnym, pełnym zapału pracownikiem, a sztuczne światło z tych paskudnych biurowych świetlówek średnio pomaga, ech...

A powinniśmy mieć przecież taki moment, żeby móc się skupić na swoim wnętrzu. Jak mawiają wiccanie, czas, w którym zasypia natura, to okazja do poszukiwania Boskiej Iskry w sobie. Dla zrozumienia, że Bogowie są immanentni, że znajdują się w każdym z nas i że choć świat czasem jest ponury, to w nas właśnie drzemie moc, która jest zdolna przebudzić Boga Słońce i poruszyć Matkę Ziemię. Bądźmy jednak szczerzy - czy tak na prawdę pozwalamy sobie na chwilę oddechu i zasłuchanie się w samych siebie w te zimne i ciemne wieczory?

I dlatego właśnie nie cierpię tego Czasu Niczyjego. Po Samhain i przed Yule, tego najciemniejszego, najbardziej szarego, najbardziej ponurego w roku.
Ale też kocham go za to, że jest taki moment, w którym mam powody do długiego spania, zalegania na kanapie, długich kąpieli. I że pozwala mi się wtedy zastanowić kim jestem, bądąc jednocześnie wcieleniem Bóstwa.

Niektórzy nie zauważają nawet tego czasu - ten tegoroczny już niedługo się skończy. Pojawia się pierwszy śnieg, zakładanie światełek trwa, a w przyszłym tygodniu będzie trzeba się zebrać w sobie i upiec pierniczki!
Do tego czasu - pozwólmy sobie na oddech i na odrobinkę zimowego snu.
Po prostu - bądźmy dobrzy dla siebie samych.

Ilustracja pochodzi z archiwum prywatnego

PS. Linki do nowych wpisów zawsze najszybciej na stronie Czarowniczego Bloga na Facebooku!

2 komentarze:

  1. Zgadzam się, a robótek ręcznych to już mam dość! Tylko iść do wyra spać, szczególnie że teraz męczy mnie choroba -_-

    OdpowiedzUsuń
  2. Listopad nie jest czasem niczyim, ale czasem dla umarłych. W tym miesiącu nic nie idzie do przodu ,jest jakiś hamulec. Może po to, aby ludzie zastanowili się, chociaż raz w roku nad życiem w tym całorocznym pędzie ….
    Listopad jest także miesiącem Boga wojny Aresa …
    Pozdrawiam już grudniowo. ;-)

    OdpowiedzUsuń