Wiele osób zainteresowanych Wicca, zwłaszcza w takich krajach, gdzie jest ona jeszcze stosunkowo młoda i gdzie nie ma wielu wiccan (a Polska jest jednym z nich) inicjację stawia trochę na piedestale. Fakt, że inicjacyjne tradycje magiczne w zasadzie w naszym kraju raczkują, przez to nie do pomyślenia jest dla niektórych, by raz wchodząc w taką tajną strukturę móc chcieć z niej odejść. Swego czasu w Internecie niektórzy chełpili się wręcz, że ich uczniowie nie odchodzą od nich, niczym, nie przymierzając naczelnik więzienia z "Kilera": "nikt mi jeszcze nie uciekł!"
Ludzie odchodzą z kowenów bądź z Wicca (to przecież nie zawsze oznacza to samo) z różnych powodów. Czasem jeszcze zanim zdążą na prawdę przyłączyć się do nich. Nie powinno, a wręcz nie może to być rozpatrywane jako porażka nauczyciela ani jako porażka ucznia. Tak po prostu jest, że czasem nie wychodzi.
Powody, dla których ludzie odchodzą z Wicca są przeróżne, bo i przecież różni są wiccanie. Wiele osób może poczuć, że to po prostu nie dla nich. Nie czują powołania, nie słyszą głosu Bogów. Są rozczarowani już na etapie przygotowania się do inicjacji. Jeśli tak wcześnie pojawiają się poważne wątpliwości, lepiej z tej inicjacji zrezygnować, lub przełożyć ją na później.
Zdarzają się jednak i inne historie. Są osoby, które się tak zniechęciły sytuacją w jednym kowenie, bądź zachowaniem jednego wiccanina, że przerzucają wnioski na wszystkich pozostałych. Zdaję sobie sprawę, że mogą być osoby nie świecące przykładem, albo wręcz opowiadające bzdury. Jestem gorącą zwolenniczką zmiany kowenu w takich sytuacjach, jeśli nie można już pracować ze swoją grupą, ale żeby od razu zrażać się do wszystkich... ? Po odejściu od kowenu, który nie był dla nas właściwy może się okazać, że świat stoi przed nami otworem i można spotkać grupę, z którą będziemy się czuli dobrze, gdzie będziemy wśród przyjaciół.
Czasami odejście od Wicca powodowane jest jednak dużo bardziej przyziemnymi sprawami. Znane są mi historie o przeprowadzkach na inny kontynent, pracy uniemożliwiającej uczestniczenie w spotkaniach, nawet sprawy związane ze związkami i partnerami (choć dla mnie to ostatnie nigdy nie było zrozumiałe).
Wreszcie w niektórych przypadkach można uczestniczyć w rytach coraz rzadziej i rzadziej i w końcu przestać się pojawiać... no ale to już kwestia dyscypliny i organizacji.
Pamiętajcie jednak na koniec o dwóch rzeczach. Nigdy nikt nie może Was zmusić do czegoś, czego nie chcecie zrobić. Nigdy nikt Was nie może zmusić do działania niezgodnego z prawem, do naruszenia Waszej intymności. Nigdy nikt Was nie może zmusić do fizycznej lub umysłowej pracy na rzecz czyichś korzyści. Bądźcie ostrożni i korzystajcie z Drugiej Opinii.
Pamiętajcie jednak też, że na jednym wiccaninie świat się nie kończy. Z bólem to przyznaję, bo chciałabym, żeby było zawsze cudownie i pięknie, ale niestety, wszyscy wiemy, że to nie realne: są wśród nas szuje. Jak w każdej innej grupie między wspaniałymi kapłanami i kapłankami kryją się umysły przegniłe. Nie musicie z nimi pracować, ale nie musicie się też nimi zniechęcać. Poznajcie więcej ludzi, zaprzyjaźnijcie się z wieloma wiccanami. Nie zawsze po każdym odejściu z kowenu musi się kończyć wiccańska ścieżka.
PS. Jeśli podobał Ci się wpis - daj łapkę na Facebooku!
15 grudnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz