31 stycznia 2015

Wiosny mi się chce!

Właśnie przeglądam długoterminową prognozę pogody - na kolejne dwa tygodnie. W zasadzie nie wiem po co, może jest jeszcze we mnie jakaś nadzieja, że szybko się poprawi. Ale nie. Wszystko wskazuje, że kolejne dwa tygodnie będą pełne tego, czego poprzednie dwa. Deszczu, śniegu, mrozu, roztopów, pluchy, chmur... pogoda oszalała i zamiast zimy serwuje nam listopad. Albo przedwiośnie - kto tam ją wie?
I generalnie mam wrażenie, że wszyscy są już nią zmęczeni. Moi bliscy i przyjaciele są apatyczni, moi współpracownicy - rozdrażnieni, ludzie w markecie snują się alejkami jeszcze wolniej niż zwykle, a przechodnie wiecznie wyglądają na zmęczonych. A wiosny w ogóle na horyzoncie - ani widu, ani słychu. Ale czy na pewno?

Imbolc jest chyba najbardziej podstępnym świętem w naszym klimacie. Często nazywa się go pierwszym wiosennym Sabatem, choć początek lutego to najczęściej środek zimy, nierzadko czas największych mrozów. Mimo to nie da się udawać, że nie widać już, jak wiele więcej światła i dnia mamy, nawet jeśli poza kopułą chmur. Wiele osób zaczyna też czuć coś, co sami określają "zapachem wiosny", nawet jeśli panuje śnieżyca. Wiele z nich, co wynika z moich rozmów z nimi, nie potrafi sobie tego nawet wytłumaczyć - moja znajoma obawiała się kiedyś, że wyśmieję jej przeczucie "poczucia wiosny" w ciemny, zimny wieczór.

Wczoraj zza chmur wyjrzał w końcu, po raz pierwszy od kilku dni, kawałek nieba. Błękit jest jeszcze blady, nie to, co intensywny turkus lipcowych upałów, ale powoli, powolutku, czuć już, że wiosna nadchodzi. Jak Bogini, która wynosi z podziemi swojego Syna. Z małym dzieckiem w ramionach się przecież nie biegnie. Zwłaszcza, że Matka sama jest zmęczona, układa się już właściwie do swojego odnawiającego, regenerującego snu. Powinniśmy dać im trochę czasu, jednak kiedy jesteśmy tak spragnieni światła i ciepła, że zazwyczaj o tej porze roku robimy się trochę egoistyczni.

I mnie też już się chce Wiosny! Już dość tej pluchy, zimna i szarości. Może dlatego Imbolc jest Sabatem trochę już wiosennym - bo my chcemy, żeby takim był. Wcale nie oznacza nadejścia wiosny, jeszcze za wcześnie. Ale na pewno w jakiś sposób ją zwiastuje, toruje jej drogę.
No i przede wszystkim, przynosi jej zapach. Nadzieję, na jej szybki powrót.


PS. Jeśli podobał Ci się wpis, polub Czarowniczy Blog na Facebooku!

5 komentarzy:

  1. U nas słonecznie, już czuć wiosnę ale wiem że pojawią się jeszcze podmuchy zimna :) ale pogoda w sam raz na Imbolc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje, ze w przyszlym tygodniu bedzie lepiej - niech Warszawa sie przygotuje na moja wizyte i zrobi mi mila niespodzianke. U nas piekne slonce od kilku dni choc od czasu do czasu jakis dzien jest ciemniejszy i czasami przysypie troche snieg. Przebisniegi jednak nie zawiodly i wyszly na Imbolc. Wiosna jak nic - z ktorkimi przerwamy na zime. Agni

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja chciałabym żeby wiosna przyszła w czerwcu, na miesiąc-dwa. A reszta roku była zimą. Jak gdzieś na północy Kanady, Syberii czy Spitsbergenie. Długość dnia też za bardzo już urosła, już za dlugo jest jasno. Robi się coraz paskudniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ dlaczego tak? Ejże, nie godzi się tak Wiosny nie lubić ;)
      Zwłaszcza, że na Syberii czy Spistsbergenie dni wiosną i latem są na prawdę bardzo długie, więc trudno byłoby spędzić wszystkie Twoje wymagania... Może przeprowadzki, od Bieguna do Bieguna?

      Usuń