Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy wkraczamy na obszar gdybologii jak będzie wyglądała Wicca w Europie za parę lat. Wiccanie zunifikują się i będą ujednolicać praktykę? Już teraz wiele linii przekazu przeplata się ze sobą, praktyki łączą się, ludzie z różnych Tradycji i Rodzin praktykują wspólnie, wymieniają się doświadczeniami na wielkich, kilkusetosobowych zjazdach. A może też linie będą coraz bardziej odrębne? Coraz więcej różnic będzie się pojawiać w praktykach i zwyczajach poszczególnych Rodzin, więc i wiccanie sami będą się od siebie coraz bardziej oddalać? Myślę, że tego nikt nie wie, jak to się potoczy. Wydaje mi się, że oba scenariusze są tak samo prawdopodobne, jednak osobiście wolałabym ten pierwszy. Wolałabym żyć w jednej wielkiej społeczności, gdzie może nie wszyscy się kochają, nie wszyscy są nawet w stanie ze sobą stać w kręgu, ale przynajmniej tworzącą jedną grupę, jeden świat i jedną Wicca.
Żeby jeszcze bardziej skomplikować i zaplątać, trzeba do tego uwzględnić co z tymi "nieprawidłowo" inicjowanymi. Nie chcę w tej chwili rozsądzać jaka inicjacja jest prawidłowa, a jaka nie, moim zdaniem to kwestia szalenie złożona i pewnie jeszcze się nad tym pozastanawiam w innym wpisie, a i tak mam wrażenie, że ta kwestia pozostanie otwarta choćby i książkę o tym napisać.
Jeśli o samej inicjacji można napisać tak wiele, sama inicjacja ma tak wiele aspektów, to i wiele musi być czynników, decydujących o jej ważności. Na tę jedną wielką Bramę składa się cała ścieżka i szereg kolejnych drzwi. Właśnie dlatego nie wierzę i nie mogę uznać, że, jak to padło w cytacie z poprzedniego wpisu, inicjacja wiccańska, w jakikolwiek sposób by się nie odbyła, jest ważna wyłącznie przez pryzmat poczucia się bądź nie osoby inicjowanej. Zapanowałby wtedy totalny chaos, bo, jak wskazałam w końcówce poprzedniego tekstu, "poczucie" to może mieć każdy.
Nie przeczę, że głos Bogów, powołanie, chęci i poświęcenie, składające się na to poczucie są nieważne. Skąd że znowu! Poczucie bycia inicjowanym w Wicca to bardzo piękna rzecz, rozpierająca pierś dumą (byle by nie za bardzo) i zginająca kark pokorą (również - byle nie za bardzo). Nie może nam jednak nasza osobista duma czy pokora przesłaniać innych czynników, które również są szalenie ważne. Inicjacja musi wypełniać swoje wszystkie funkcje i to od ich wypełnienia, moim zdaniem, zależy, czy będzie ona ważna, czy nie, no i oczywiście - kto tą inicjację uzna.
Samo poczuwanie się jeszcze nie gwarantuje nam przejścia symbolicznego rytuału, napełnienia się magiczną mocą i uznania w oczach społeczności... ale to już temat na kolejne wpisy.
PS. Żeby śledzić ukazywanie się nowych wpisów przez Facebook, daj łapkę Czarowniczemu Blogowi!