15 października 2014

Energia w czerni i bieli

Mój Misiek, jak mu się czasem przypomni, że to, czym się zajmuję, raz po raz wydaje mu się zabawne, wchodzi na blogi flufików, coby mnie trochę pomęczyć pytaniami kompletnie od czapy. Jego ostatnim hiciorem jest "wytłumacz mi różnicę między białą a czarną magią", co już w zasadzie stało się naszym wewnętrznym żartem. Pomyślałam jednak, że może warto w kilku zdaniach i o tym wspomnieć na blogu, tym bardziej, że mimo wszystko raz po raz pojawiają się o to pytania na forach, bynajmniej nie flufickich. Jest więc to rzecz, która ludzi zainteresowanych magią i Wicca frapuje.

Generalnie we współczesnej magii mało kto jeszcze używa takiego pojęcia. Magia nie może być biała ani czarna, bo nie jest ani dobra, ani zła. Trudno z resztą odwoływać się do bieli i czerni, dobra i zła, w momencie, w którym większość współczesnych magów postrzega świat przez gamę szarości i barw, a dobro i zło, będące wartościami absolutnymi, nie mają dla nich dużego znaczenia, bo z reguły są relatywistami.
Magia zaś nie jest ani dobra ani zła, bo sama w sobie nie ma żadnego zabarwienia emocjonalnego. Jest po prostu narzędziem. Jak nóż, którym można pokroić chleb, albo zrobić komuś krzywdę, jak broń, która pozwala nam upolować obiad, albo kogoś zastrzelić. Moim ulubionym porównaniem jest chyba jednak to, które powtarza moja Arcykapłanka.
Że magia jest jak prąd.

Energia elektryczna, podobnie jak energia magiczna, daje porządane działanie dopiero wtedy, kiedy się nauczymy czegoś o jej przepływie i będziemy potrafili tę energię ukierunkować na wybrany cel. Elektryczność otacza nas zewsząd, elektrony krążą wokół nas, w powietrzu i przedmiotach, ale dopiero zapanowanie nad nimi umożliwia zapalenie światła, włączenie grzałki, czy napisanie czegoś na komputerze. Umożliwia jednak też stworzenie krzesła elektrycznego, porażenia kogoś prądem w wyniku wypadku, nawet stworzenie narzędzia tortur. Do elektryczności należy podchodzić z szacunkiem i nie bawić się nią, bo można sobie zrobić krzywdę. Należy znać kilka podstawowych praw, które nią rządzą, nawet tę dziką, nieujarzmioną przez człowieka. Bo nawet jeśli pioruny dały naszym przodkom ogień, to człowiek nieostrożny może zostać takim piorunem porażony.
Z magią jest dokładnie tak samo. Ujarzmiona może wiele zdziałać, w niewprawnych, nieostrożnych rękach może uczynić wiele szkód innym dookoła i osobie, która się nią zabawia. Sama w sobie nie jest jednak nacechowana ani dobrem, ani złem.

Co oczywiście nie znaczy, że podział na białą i czarną magię w ogóle nie ma zastosowań. Pomijając, że świetnie sprawdza się w literaturze (sama jestem fanką fantasy), to jest to całkiem dobrze udokumentowany podział historyczny. Korzystali z niego na przykład magowie renesansu, ale również wiele pokoleń czarodziejów w późniejszych wiekach. Można by nawet rzecz, że pewna potrzeba takiego podziału jest naturalna. Tak, jak potrzeba klasyfikowania rzeczy na "swoje" i "obce", "miłe" i "krzywdzące". Na tym mniej-więcej historyczny podział na magię białą i czarną się opierał - magia biała była przyjająca ludziom, czarna zaś - destrukcyjna. Dziś jednak większość ludzi posługujących się magią uważa, że ma ona (podobnie, jak i inne nasze działania) zbyt skomplikowany przebieg i konsekwencje, by móc jasno określić, jakie będzie jej ostateczne działanie. Oczywiście, są zaklęcia, klątwy, które służyć mają tylko szkodzie konkretnej osoby. Nie wiadomo jednak nigdy do końca, jaki będzie ich efekt w ostatecznym rozrachunku.

Czy wiccanie posługują się "czarną", destrukcyjną magią. Zapewne tak - najprawdopodobniej są tacy, którzy przynajmniej raz w życiu rzucili klątwę. Chociaż większość pewnie tego nie robi, bo (w myśl Prawa Trójpowrotu i konieczności ponoszenia konsekwencji swoich działań na własnej skórze) prędzej czy później taka klątwa się "zemści". Nie świadczy to też dobrze o rozwoju i równowadze emocjonalnej i psychicznej osoby, która się na taki krok porywa. Jednak potrafię sobie wyobrazić sytuację, w której, postawiona pod ścianą, mogłabym takim "czarnym zaklęciem" rzucić.

Chyba nie ma takiej czarownicy, która by się nigdy w życiu nie zastanawiała nad możliwością "porażenia kogoś prądem", kiedy ma już kabel w dłoni...


PS. Blog Czarowniczy ma teraz swój zakątek na Facebooku! Dajcie łapkę i razem zobaczymy, co z tego wyjdzie ;)

0 komentarze:

Prześlij komentarz