Jeśli ktoś interesuje się Wicca - czy też magią i pogaństwem w ogólności, to na pewno czyta różne książki i strony, lepsze lub gorsze, fascynuje się tematem, podejmuje może nawet pierwsze próby zaklęć. Prędzej czy później jednak człowiek czuje się samotnie i, nawet jeśli bardzo podkreśla, że bycie samotną czarownicą bardzo mu odpowiada, zaczyna wchodzić w społeczność. Najłatwiej, oczywiście, jest internetowo - klikasz "Zarejestruj się na forum", podajesz nick i hasło. Klik! I gotowe. I idę o zakład, że każda taka osoba, prędzej czy później, spotka się z określeniem "flufik". Jak nietrudno się zorientować czytając posty na forach, flufik (bądź też: flafik, ew. fluffik) jest to określenie pejoratywne, według niektórych wręcz obraźliwe, na osoby o małej jeszcze wiedzy.
Wielu z Was pewnie przeszło przez myśl pytanie: czy i ja jestem flufikiem?
Cóż, jeśli jeszcze tu jesteś i jesteś w stanie nieść mój krytyczny stosunek do wielu rzeczy, pewnie nie jesteś, chociaż częściej lepszym określeniem byłoby zapewne "już nie jesteś". W erze internetów, darmowych witryn i forów, nicków, e-bibliotek i blogów łatwiej złapać flufictwo, niż niegdyś. Z drugiej strony - jest coraz więcej rzetelnych informacji, więc i coraz łatwiej flufictwa się pozbyć. No dobra, ale co to właściwie jest?
Flufik, fluffik, flafik - to takie słodkie spolszczenio-zdrobnienie od angielskiego terminu "fluffy bunny", czyli puszysty króliczek. Prawda, że jest to określenie najczęściej negatywne i najczęściej odnosi się do osób, które mają małą wiedzę, jednak jest jeszcze kilka specyficznych cech, które sprawiają, że flufika nie da się pomylić ze świeżakiem (z ang. newbie).
Świeżakiem był kiedyś każdy - w końcu każdy musiał kiedyś zacząć, a wiedza z powietrza się nie bierze, trzeba ją zdobywać stopniowo, studiując różne źródła, porównując je ze sobą i poddając krytyce. Wiek też nie decyduje, ponieważ każdy kiedyś młody był. Moim zdaniem na wszystko, nawet na nietypowe zainteresowania, można znaleźć czas po szkole tak, jak staruchy znajdują go po pracy. Oczywiście, wiele osób, chcąc poczuć się lepiej, nazywa młodzież albo świeżaki flufikami, jednak zazwyczaj nie mają racji, bowiem flufik, to w ogóle odrębny stan umysłu.
Jakie cechy ma zatem flufik? Nie musi być bynajmniej nowy w temacie ani młody - i chociaż to prawda, że wielu flufików to nastolatki bez podstawowej wiedzy, to nie jest to regułą. Natomiast zawsze cechą charakterystyczną flufika jest na wiedzę wręcz oporność. Flufik bowiem wszystkie rozumy już zjadł, przeczytał wszystkie książki i internety. Ogólnie wierzą w nieskończoną moc słowa pisanego, bowiem jeśli coś napisali w internetach, to na bank tak jest. A w książce, to już w ogóle (nawet, jeśli to książka Raven Silverwolf) i niczyje słowo na forum ich nie przekona... no, chyba że swoje własne.
Mają wkuuu...rzającą mnie do granic zdolność twierdzenia, że są wiccanami / chaotami / magami GD / członkami starożytnej tradycji / zabójcami demonów / rodzinnymi czarownicami / czarownikami krwi / tu-wpisz-swoje-ulubione , kiedy nie mają w ogóle żadnych do tego kompetencji, nikt ich w nic nie inicjował i przy obecnym podejściu - nikt by tego nie zrobił. Chociaż to nie jest najistotniejsze, flufik uważa bowiem, że samo pożądanie posiadania przez niego danej nazwy, pieczątki, "czucie się jak..." już go, jako przynależnego do danej ścieżki, legitymizuje. W końcu tak pisali w internetach. Ostatnio dowiedziałam się, że w grę wchodzi również inicjacja przez "Wyższe Istoty", jakkolwiek nie uświadomiono mnie, kto zacz.
Poza tym ma się wrażenie, że części tych tradycji, do których należą flufiki, w ogóle nie ma. Na pewno nie ma takiej "wicca", o jakiej się niejednokrotnie naczytałam. Wierzcie mi - przecierałam nie raz oczy ze zdumienia.
Wielokrotnie też, flufik może i inicjacji we wszystkie systemy nie ma i wprost przyznaje, że te go nie interesują, ale w myśl "nie znam się, więc się wypowiem" - ma o nich tak obszerną wiedzę, że i tak się szeroko wypowiada i, jeśli nie beszta wprost, to daje wyraźnie do zrozumienia, że kto się nie zgadza, ten głupi.
Wielu z Was pewnie przeszło przez myśl pytanie: czy i ja jestem flufikiem?
Cóż, jeśli jeszcze tu jesteś i jesteś w stanie nieść mój krytyczny stosunek do wielu rzeczy, pewnie nie jesteś, chociaż częściej lepszym określeniem byłoby zapewne "już nie jesteś". W erze internetów, darmowych witryn i forów, nicków, e-bibliotek i blogów łatwiej złapać flufictwo, niż niegdyś. Z drugiej strony - jest coraz więcej rzetelnych informacji, więc i coraz łatwiej flufictwa się pozbyć. No dobra, ale co to właściwie jest?
Flufik, fluffik, flafik - to takie słodkie spolszczenio-zdrobnienie od angielskiego terminu "fluffy bunny", czyli puszysty króliczek. Prawda, że jest to określenie najczęściej negatywne i najczęściej odnosi się do osób, które mają małą wiedzę, jednak jest jeszcze kilka specyficznych cech, które sprawiają, że flufika nie da się pomylić ze świeżakiem (z ang. newbie).
Świeżakiem był kiedyś każdy - w końcu każdy musiał kiedyś zacząć, a wiedza z powietrza się nie bierze, trzeba ją zdobywać stopniowo, studiując różne źródła, porównując je ze sobą i poddając krytyce. Wiek też nie decyduje, ponieważ każdy kiedyś młody był. Moim zdaniem na wszystko, nawet na nietypowe zainteresowania, można znaleźć czas po szkole tak, jak staruchy znajdują go po pracy. Oczywiście, wiele osób, chcąc poczuć się lepiej, nazywa młodzież albo świeżaki flufikami, jednak zazwyczaj nie mają racji, bowiem flufik, to w ogóle odrębny stan umysłu.
Jakie cechy ma zatem flufik? Nie musi być bynajmniej nowy w temacie ani młody - i chociaż to prawda, że wielu flufików to nastolatki bez podstawowej wiedzy, to nie jest to regułą. Natomiast zawsze cechą charakterystyczną flufika jest na wiedzę wręcz oporność. Flufik bowiem wszystkie rozumy już zjadł, przeczytał wszystkie książki i internety. Ogólnie wierzą w nieskończoną moc słowa pisanego, bowiem jeśli coś napisali w internetach, to na bank tak jest. A w książce, to już w ogóle (nawet, jeśli to książka Raven Silverwolf) i niczyje słowo na forum ich nie przekona... no, chyba że swoje własne.
Mają wkuuu...rzającą mnie do granic zdolność twierdzenia, że są wiccanami / chaotami / magami GD / członkami starożytnej tradycji / zabójcami demonów / rodzinnymi czarownicami / czarownikami krwi / tu-wpisz-swoje-ulubione , kiedy nie mają w ogóle żadnych do tego kompetencji, nikt ich w nic nie inicjował i przy obecnym podejściu - nikt by tego nie zrobił. Chociaż to nie jest najistotniejsze, flufik uważa bowiem, że samo pożądanie posiadania przez niego danej nazwy, pieczątki, "czucie się jak..." już go, jako przynależnego do danej ścieżki, legitymizuje. W końcu tak pisali w internetach. Ostatnio dowiedziałam się, że w grę wchodzi również inicjacja przez "Wyższe Istoty", jakkolwiek nie uświadomiono mnie, kto zacz.
Poza tym ma się wrażenie, że części tych tradycji, do których należą flufiki, w ogóle nie ma. Na pewno nie ma takiej "wicca", o jakiej się niejednokrotnie naczytałam. Wierzcie mi - przecierałam nie raz oczy ze zdumienia.
Wielokrotnie też, flufik może i inicjacji we wszystkie systemy nie ma i wprost przyznaje, że te go nie interesują, ale w myśl "nie znam się, więc się wypowiem" - ma o nich tak obszerną wiedzę, że i tak się szeroko wypowiada i, jeśli nie beszta wprost, to daje wyraźnie do zrozumienia, że kto się nie zgadza, ten głupi.
Ilustracja pochodzi z serwisu Deviantart |
Zdecydowana większość flufików należy do jednej z dwóch grup. Powyższa ilustracja przedstawia uosobienie typowego osobnika z podgrupy "fluffy bunnies", po naszemu zwanych też czasem białoświatełkowcami lub światełkowcami. Jak nazwa sugeruje. Świat jest miły, dobry i kochany, demony są be, cierpienie jest be i mrok też be. Opinie co do nocy są podzielone. Ciemności na cmentarzu są be, ale już Księżyc w pełni, ognisko i czary na pokój na świecie są w porzo. Cierpliwie tłumaczą, jak cudownym symbolem jest pentagram, jak "wiccanie" byli uciskani w średniowieczu, a to nie było miłe. Błogosławią trawniki, jako siedlisko Życia przez duże Ż. Noszą rooshowe szaty rytualne, pieką ciasteczka i czytają Cunninghama. Zazwyczaj są "wiccankami", chociaż za choinkę nie mam pojęcia dlaczego...
No i w ogóle kochają cały świat. Oczywiście w tym świecie głównie własne ego, bo niech no się ktoś z nimi nie zgodzi...
Ostatnio modniej jednak być "fluffy bat" - czyli puszystym nietoperzem. Nietoperki (lub mhroczniaki - nie mylić z przedstawicielami subkultury gotyckiej i metalowej) lubią wszystko co złe, mhroczne, ciemne, noc, żądze, krew i wampiry. Rzucają urokami na poddaństwo, podążdanie i przeklęcie kogoś na lewo i prawo (wedle mojej wiedzy - ze skutkiem zazwyczaj marnym). Światłość jest dla nich przereklamowana, a to w ciemnościach i mroku kryje się prawdziwe życie, pot i łzy. Wiecie, to taki typ, który za dzieciaka z własnej woli zapisywał się do Slytherinu zamiast Gryffindoru. Noszą się często na czarno i gotycko (chociaż w drugą stronę nie ma takiej zależności!) i fantazjują o ofiarach ze zwierząt. Generalnie im większy poziom oderwania od rzeczywistości, tym większe popadanie i we własne, rozbuchane ego, i w skrajności.
No i w ogóle kochają cały świat. Oczywiście w tym świecie głównie własne ego, bo niech no się ktoś z nimi nie zgodzi...
Ostatnio modniej jednak być "fluffy bat" - czyli puszystym nietoperzem. Nietoperki (lub mhroczniaki - nie mylić z przedstawicielami subkultury gotyckiej i metalowej) lubią wszystko co złe, mhroczne, ciemne, noc, żądze, krew i wampiry. Rzucają urokami na poddaństwo, podążdanie i przeklęcie kogoś na lewo i prawo (wedle mojej wiedzy - ze skutkiem zazwyczaj marnym). Światłość jest dla nich przereklamowana, a to w ciemnościach i mroku kryje się prawdziwe życie, pot i łzy. Wiecie, to taki typ, który za dzieciaka z własnej woli zapisywał się do Slytherinu zamiast Gryffindoru. Noszą się często na czarno i gotycko (chociaż w drugą stronę nie ma takiej zależności!) i fantazjują o ofiarach ze zwierząt. Generalnie im większy poziom oderwania od rzeczywistości, tym większe popadanie i we własne, rozbuchane ego, i w skrajności.
Ilustracja pochodzi z serwisu BBC |
Co zrobić, jeśli odkryłeś, że jesteś flufikiem?
Jeśli dotarłeś do tego miejsca mojego blogu i tego miejsca tego wpisu, to najprawdopodobniej nie jesteś, bo flufik nie przetrwałby takiego ciągłego namawiania do sprawdzania źródeł, krytycznej weryfikacji, stosowania brzytwy Okhama i zasięgania drugiej opinii.
Jeśli jednak mimo wszystko obawiasz się o zdrowie psychiczne swoje lub swoich bliskich, jest prosta recepta. Nigdy nie twierdź, że jeśli fakty przeczą Tobie, to tym gorzej dla faktów. Zachowaj otwarty umysł.
A jeśli nie masz wiedzy i jesteś świeżakiem, nawet młodym, niepełnoletnim świeżakiem - zadawaj pytania! W końcu kto pyta - nie fluficzy.
Jeśli dotarłeś do tego miejsca mojego blogu i tego miejsca tego wpisu, to najprawdopodobniej nie jesteś, bo flufik nie przetrwałby takiego ciągłego namawiania do sprawdzania źródeł, krytycznej weryfikacji, stosowania brzytwy Okhama i zasięgania drugiej opinii.
Jeśli jednak mimo wszystko obawiasz się o zdrowie psychiczne swoje lub swoich bliskich, jest prosta recepta. Nigdy nie twierdź, że jeśli fakty przeczą Tobie, to tym gorzej dla faktów. Zachowaj otwarty umysł.
A jeśli nie masz wiedzy i jesteś świeżakiem, nawet młodym, niepełnoletnim świeżakiem - zadawaj pytania! W końcu kto pyta - nie fluficzy.
Ja też się zapisywałem do Slytherinu! Lubię węże...
OdpowiedzUsuńArek
Coś Ty mi ostatnio okoniem za często stajesz, nie podoba mi się to ;>
UsuńTo wina gendera :)
OdpowiedzUsuń