Zadawajcie pytania. Zawsze. Nawet te głupie.
Pytania to najwspanialsze narzędzie pozwalające nam poznawać i weryfikować rzeczywistość. Trudno poznać otaczający nas świat bez weryfikowania go za pomocą pytań i uzyskiwania na nie odpowiedzi. Znaczy owszem, można, ale wtedy się jest strasznie nudnym, pozbawionym jakichkolwiek zainteresowań człowiekiem.
Tymczasem wiele osób interesujących się Wicca, czy też magią albo pogaństwem z jakiegoś powodu pytań nie zadaje. Owszem - czytają książki, strony w Internecie, a nawet słuchają wykładów czy rozmów na spotkaniach. Ale jak zweryfikować, czy te źródła są rzetelne, czy nie, jeśli nie sprawdzisz tych informacji gdzie indziej? Jeśli nie pogadasz z wiccanami? Jeśli nie zadasz pytań arcykapłanom?
Często zastanawiam się, skąd niezadawanie pytań wynika i mam kilka swoich typów.
Po pierwsze - że ludzie się boją. Że wstydzą się przyjść na spotkanie albo zagadać na forum. Boją się, że będą posądzeni o bycie flufikiem. Co jest z resztą trochę bez sensu, bo przecież świeżak to nie to, co flufik. Poza tym mam wrażenie, że zapominamy trochę o tym, że każdy, największy nawet arcykapłan też był kiedyś młody, albo głupi, albo najczęściej jedno i drugie. Jeśli twierdzi inaczej - to pewnie zwyczajnie się kryje, bo nie chce, żeby wyszło, że było kiedyś flufikiem - i tak się kółeczko nakręca.
Wiem też, że są przypadku grup i forów, na których za zadanie "świeżakowego" pytania można dostać ochrzan, więc ludzie się tym bardziej boją i wstydzą... Tylko czego? Że będzie siara z powodu pytania zawieszonego w cyberprzestrzeni, zadanego pod pseudonimem? Jeśli ktoś nie potrafi odpowiedzieć merytorycznie na zadane przez osobę nową w temacie pytanie, to on powinien się wstydzić. Wielcy mędrcy i arcykapłani, którzy nie umieją odpowiedzieć na pytania świeżaka - to dopiero jest siara.
Trochę inna jest kwestia w przypadku, gdy nie padają pytania najważniejsze.
Pojawiają się czasem pytania o kompletne podstawy, o to, jak świętować jakie święto, albo zwyczajnie takie, na które już ktoś odpowiedział. Mam nadzieję, że rozumienie, kochani Czytelnicy i kochane Czytelniczki, że jednak najłatwiejszym rozwiązaniem jest w takiej sytuacji odesłanie zainteresowaną osobę do odpowiednich źródeł. Pominę w tej chwili kwestię samodzielnego zdobywania źródeł, bo po to zadaje się pytania, aby osoba mająca odpowiednią wiedzę o rzetelnych źródeł odesłała nas do takiego porządnego źródła właśnie. I to przydarza mi się dość często, natomiast ekstremalnie rzadko zdarza się, że ktoś wraca i zadaje pytania do tekstu. Interesuje się. Chce wiedzę pogłębiać, a nie zadowala się tylko tym, co ma przed oczami. A może ktoś - zgodnie z puntem powyżej - boi się, że jeśli okaże się, że czegoś nie zrozumiał, to będzie siara? Nie przejmujcie się. Tekst nie musi odpowiadać na wszystkie Wasze pytania w stu procentach. Nie wahajcie się zadawać pytań do niego. Nie musicie też zdobyć nie wiadomo jakiej wiedzy, żeby móc się odezwać w rozmowie forumowej czy na spotkaniu. Na prawdę, przeczytanie jednego-dwóch tekstów wystarczy, by można było wyrazić swoją opinię i zadać pytania o opinie innych osób.
Kolejnym powodem, dla którego zauważam, że ludzie czasem krygują się przed zadawaniem pytań wiccanom to kwestia strachu przed popełnieniem gafy towarzyskiej. Dla mnie jest całkowicie zrozumiałe, że najbardziej interesujące w Wicca jest to, co dotyczy rytuału i tajemnicy wiccańskiej - w końcu to mnie do Wicca przyciągnęło, więc oczywiste jest dla mnie, że ludzie będą zadawać na ten temat pytania. Zawsze staram się na nie odpowiadać na tyle, na ile mogę, a jeśli mogę - mówię ze spokojem "o tym nie będziemy rozmawiać". Tak jakoś się stało, że ludzie zrobili się trochę przewrażliwieni i są osoby, które boją się urazić wiccańskie uczucia, naruszyć tabu. A ja Wam powiem tak - macie prawo zadać pytanie o cokolwiek. Może się stać tak, że nie na wszystkie dostaniecie odpowiedzi, ale one mimo to mogą paść - nic się strasznego nie stanie, więc przestańcie się bać. A jeśli ktoś się kiedyś na Was za takie pytanie obraził - to jest bucem i tyle.
Jest jednak taka kategoria pytań, których ludzie nie zadają, ale które słyszą i przyjmują je za twierdzenia. Przykład? "Po co komu kowen, skoro można wszystko zrobić samemu?" Wielokrotnie zetknęłam się z tym, że takiego zdania nie traktowano jak pytanie, na które oczekuje się odpowiedzi, ale argumentu, który załatwia sprawę. Zastanów się wtedy, jeśli chcesz takiego argumentu użyć, czy aby na pewno nie powinieneś raczej właśnie takiego zadać pytania.
Tak więc ludzie, kochani, zadawajcie pytania! Zawsze!
Te głupie, te naiwne, te skomplikowane, te na granicy tabu i za tą granicą.
O to, gdzie szukać informacji, co znaczy przeczytany tekst, o interpretacje innych.
Nie bójcie się dyskusji, spotkań, forów, rozmów, bo to dzięki nim zdobywa się najwięcej wiedzy.
Bo jeśli odrzucisz najlepsze narzędzie do weryfikowania rzeczywistości - jaki inny sposób Ci zostaje?
PS. Nie zapomnijcie polubić Bloga Czarowniczego na Facebooku !
0 komentarze:
Prześlij komentarz